czwartek, 31 grudnia 2015

Czym jest dla mnie macierzyństwo? / Martyna

Macierzyństwo... Wyczekiwałam tego czasu bardzo mocno. Nie było to dla mnie coś nowego, nie było to moje pierwsze podejście do tematu, ale wyczekiwałam tego, chciałam wreszcie doświadczyć bycia mamą. Niczego tak w życiu nie pragnęłam, jak poznać, czym tak naprawdę jest macierzyństwo. Po wcześniejszych przejściach i podejściach musiało minąć trochę czasu, abym była gotowa ponownie starać się o dziecko. Wiedziałam, że jeśli zobaczę te dwie kreski na teście ciążowym, będę musiała myśleć pozytywnie i zapomnieć o tym co wydarzyło się wcześniej. Wiedziałam, że muszę być w pełni gotowa psychicznie na to, co miało nadejść. Czekałam na ten moment dobry rok, aż w końcu oznajmiłam narzeczonemu: Jestem gotowa! Możemy spróbować jeszcze raz. Bardzo ucieszyła go ta wiadomość. Staraliśmy się prawie kolejny rok - byliśmy cierpliwi, bo wiedzieliśmy, że w końcu nam się uda. No i tak się stało. Po wielu smutnych chwilach i morzu łez, udało mi się.  W święta 2014 roku zobaczyłam upragnione dwie kreski! Hura! Radość nie do opisania. Czekaliśmy jedynie na potwierdzenie tej informacji u lekarza. Okazało się, wszystko jest tak jak chcieliśmy, w najlepszym porządku. Cieszyliśmy się bardzo, ale muszę przyznać, że wtedy nie chciałam jeszcze dzielić się z nikim tą radością. Może i byłam niemądra, ale nie chciałam zapeszyć. Miałam być gotowa, nie myśleć o wcześniejszych sytuacjach, ale kiedy przyszło co do czego, okazało się, że wspomnienia wróciły, obawy również. Nawet nie mówiłam o nich narzeczonemu. Dusiłam wszystko w sobie i modliłam się, aby tym razem udało się, abym w końcu dotrwała do końca... 

Martyna z córeczką Marysią
Fot. Selfie

niedziela, 27 grudnia 2015

Prezenty (nie)trafione

prezent dla dziecka
Fot. Jagoda Kasznia
Z każdej strony bombardowani jesteśmy reklamami i zapewnieniami, że akurat ten, a nie inny produkt jest doskonały i powinniśmy, a wręcz musimy go mieć. Jeśli chodzi o produkty dla dzieci to chyba wachlarz propozycji jest szczególnie szeroki i o ile nam-rodzicom udaje się podchodzić do nich z dystansem to inni mogą mieć z tym problem, chociażby dlatego, że nie weryfikują na bieżąco co rzeczywiście się przydaje. Będzie więc o prezentach wszelakich, którymi obdarowywani zostają świeżo upieczeni rodzice i ich pociechy. Generalnie o prezentach, które bywają względnie piękne, nie zawsze potrzebne i często okazuje się, że są zupełnie nie trafione. Jak wiadomo, raczej nie wynika to ze złej woli darczyńców, bo wybierając prezent dla kogoś mamy zazwyczaj chęć sprawić mu radość. A fakt, że nie zawsze się to udaje to już zupełnie inna bajka. Zazwyczaj bywa tak, że w pierwszym roku wszyscy zasypują dziecko prezentami, często kupują je błądząc po omacku, a potem entuzjazm powoli opada. Gdyby tak zebrać do kupy wszystkie niezbyt trafione rzeczy, można by mieć jedną, porządną i bardziej potrzebną albo na przykład jedną kurtkę na zimę, w rozmiarze na 120 centymetrów zamiast pięć w rozmiarze 62 cm. Rozumiecie mnie, prawda?

czwartek, 24 grudnia 2015

Czym jest dla mnie macierzyństwo? / Natalia

Pytanie za 100 punktów, które zadałam sobie, zasiadając do pisania tego tekstu:

kiedy zaczęło się moje macierzyństwo?

Doskonale pamiętam, gdy po raz pierwszy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym. Poryczałam się wtedy ze szczęścia jak bóbr. Ta wybuchowa mieszanka radości, niedowierzania, strachu. I choć wtedy faktycznie w sposób zupełnie namacalny i konkretny byłam już mamą małego ziarenka, nie był to „ten” moment, nie był to początek macierzyństwa w mojej głowie. Nie wystartowało we mnie też wtedy, gdy w kościele powiedzieliśmy z moim mężem „tak” na przyjęcie i wychowanie potomstwa. Tak naprawdę przyszło w chwili, gdy opanowało mnie takie zupełnie pierwotne uczucie – chcę urodzić mojemu mężowi dziecko. Brzmi to może nienowocześnie, a może zupełnie „jak z księżyca”, ale dokładnie takiego uczucia wtedy doświadczyłam. To było przemożne pragnienie kobiety będącej w związku z (fantastycznym) mężczyzną dania mu potomstwa (tak! dania-jemu – dokładnie takie słowa rezonowały w mojej głowie). Chciałam zostać matką dzieci mojego męża. I poszłam za tym głosem. W trochę ponad 3 miesiące po naszym ślubie powołaliśmy do życia naszą córkę.

Abyśmy się dobrze zrozumieli - nie przypisuję macierzyństwu specjalnych właściwości, nie uznaję za jedyne słuszne powołanie kobiety i jedyną formę realizacji. A jednocześnie uderza mnie ta świadomość, że rodzimy dzieci od wieków, od tysięcy lat. Ta siła natury, ta jej pierwotność, ta jej ciągłość. Tak po prostu jest, nie ma sensu z tym dyskutować, czy występować przeciwko.

Natalia z córką Manią
Fot. Album rodzinny

czwartek, 17 grudnia 2015

Anita Krasucka

Odkąd pamiętam zawsze chciałam być mamą, mieć dwójką dzieci, co najmniej. Latka jednak mijały, a moje marzenia o rodzinie oddalały się do krainy nigdy nigdy. Po ukończeniu 30-stki pogodziłam się z tym, że mamą już nie zostanę... Tak więc dwie kreski na teście ciążowym były dla mnie sporym szokiem. Radość i przerażenie zlały się w jedno uczucie.

Ciąża przebiegła wręcz książkowo bez problemów, zachcianek, bólów pleców czy spuchniętych nóg, ale z "życzliwymi" radami typu lepiej nie ogłaszać, że jesteś w ciąży czy jak kobieta rodzi po 30-stce to dziecko będzie chore, bo jest już wiekowa (patrz: twoja wina że masz tyle lat ile masz). Czysty obłęd. I jak tu się cieszyć, że rośnie w tobie wymarzony maluszek. Jakby tego było mało stosunek lekarzy (panów w kitlach) do kobiet w ciąży, które mają więcej niż 20 lat i więcej kilogramów niż statystyczna polka jest wręcz karygodny, i obelżywy. Mimo tego wszystkiego muszę przyznać, że pierwsze kopniaki i słuchanie bicia serca maleństwa były wynagrodzeniem tych wszystkich przykrości.

Anita i Jasiu
Fot. Selfie

wtorek, 15 grudnia 2015

Kraina mlekiem i miłością płynąca

Nie wiem czy mówi Wam coś nazwa projektu Kraina Mlekiem i Miłością Płynąca, ale jeśli do tej pory nie słyszeliście o nim to żałujcie i szybko nadróbcie zaległości, bo ominęło Was mnóstwo przepięknych kadrów pokazujących uroki naturalnego karmienia.

W wielkim skrócie Kraina Mlekiem i Miłością Płynąca to projekt fotograficzny, w który zaangażowało się mnóstwo fotografów z całej Polski oraz jeszcze więcej mam karmiących piersią. Projekt pokazuje, że etap karmienia piersią zarówno dla matki, jak i dla dziecka jest czymś wyjątkowym. Nie może trwać wiecznie, ale można zatrzymać go w kadrze. Kraina jest miejscem dla wszystkich kobiet, które karmiły lub karmią swoje dziecko piersią. To może być również Twoje miejsce... 

Sama zdjęcia pochodzące z sesji dla Krainy zobaczyłam przypadkiem pod koniec lata. Magiczne chwile uchwycone na fotografiach, piękne kobiety, mniejsze i większe dzieci przyssane do maminej piersi. Szczerze się zachwyciłam, na niektóre zdjęcia nie mogłam się napatrzeć! Wiedziałam, że muszę poszukać na mapie Krainy fotografa z naszej okolicy. Szczególnie, że Tadeusz miał skończony rok i nie wiedziałam jak długo jeszcze potrwa nasza cyckowa przygoda... Teraz mamy pamiątkę!

piątek, 11 grudnia 2015

Szufladka: matka/ojciec

Szufladkowanie czy przypinanie łatek to zjawiska bardzo dobrze znane wszystkim, bez wyjątku. Często mniej lub bardziej świadomie wrzucamy ludzi do jednego wora, a właściwie do wielu różnych worów. Czasem nie mówimy o tym głośno, ale dzielimy ich na kategorie, oceniamy, przypisujemy im cechy, które skazują ich na bycie w danej grupie. I choć staramy się - mniej lub bardziej - nie robić tego, zawsze gdzieś w naszej głowie otwierają się konkretne szufladki. Wiecie co mam na myśli, prawda? Urodzenie dziecka, a właściwie zostanie rodzicem sprawia, że to zjawisko dotyczy nas bardziej niż zwykle. Rzecz jasna wtedy to nie my szufladkujemy. To nas szufladkują. Rach, ciach, szufladka: matka/ojciec.


czwartek, 10 grudnia 2015

Monika Kegel

Jestem przykładem typowej Matki Polki.
Dom, dwójka dzieci, mąż i własna firma. 

Wszystko zaczęło się w czerwcu 2008 roku. Wtedy na świat przyszła moja pierwsza córka Nadia. Mały skarb, mały aniołek. Rozkoszny bobasek. Jak każda przyszła młoda mama, tak i ja w czasie ciąży przeczytałam wszystko co tylko wpadło mi w ręce, wszystko o macierzyństwie. Wydawało mi się, że byłam dobrze przygotowana! Jednak to co przeczytałam nijak  miało się do rzeczywistości. Początki co prawda były łatwe. Maluszek tylko jadł i spał, jadł i spał, na zmianę. Dopiero około 3 miesiąca życia zaczęły się schody - bóle brzuszka, kolki i nieprzespane noce...

Monika z córkami Nadią i Leną
Fot. Sylwia Pasierbska

poniedziałek, 7 grudnia 2015

15. miesiąc z życia Tadzia

Piętnasty miesiąc z życia Tadzia standardowo przynosi zmiany, choć raczej nie większe niż poprzednie czternaście. Większość umiejętności zdobytych wcześniej teraz jest po prostu doskonalona, a nasz mały człowiek każdego dnia jeszcze łapczywiej poznaje świat. Bardzo cieszy mnie to, że jest coraz bardziej komunikatywny, choć jeszcze nie mówi i mobilny. To zdecydowanie ułatwia codzienne życie, pozwala coraz lepiej się rozumieć.

Tadeusz doskonali chodzenie, czasem jeszcze wyższe progi czy krawężniki bywają przeszkodą, ale zawsze możliwą do pokonania. Mały człowiek próbuje również chodzić po schodach, za rękę i trzymając się szczebli poręczy - wejście na czwarte piętro to wielkie wyzwanie, ale dzielnie i wspólnymi siłami stawiamy mu czoła! Gorzej jest ze schodzeniem, ale na wszystko przyjdzie czas.

czwartek, 3 grudnia 2015

Joanna Janaszek z Antoonóvka

Cofnijmy się do 7 grudnia 2013 roku, kiedy to na teście zobaczyłam dwie kreski... Dzień wcześniej byłam ze swoim chłopakiem na mikołajkowej imprezie, wracając zahaczyliśmy o nocną aptekę po test ciążowy, żeby potwierdzić negatywny wynik poprzedniego. To jest ta historia, w której cieszyliśmy się, że dwóch kresek nie ma. Wróciliśmy około 3:00 nad ranem, wymieniliśmy się prezentami (dostałam wtedy trzy bransoletki, dwie z naszymi inicjałami, jedną pustą - nie wiedział, że jestem w ciąży :P) i położyliśmy się spać. Ja, pospolity śpioch odsypiający zarwane noce zazwyczaj przez cały następny dzień, wstałam o 10:00. Nie spałam już od kilkunastu minut, czułam, że coś jest nie tak. Ale przecież niemożliwe, jeden test wyszedł negatywny, ten jest tylko potwierdzeniem. Poszłam do łazienki, a kiedy z ulgą chciałam wyrzucić jedną kreskę do kosza, na teście zaczęła pojawiać się druga, blada i bardzo cienka. 18 grudnia 2013 roku dwie kreski zamieniły się w bijące serduszko i termin porodu na 15 sierpnia 2014 roku. Mój dotychczasowy świat w tamtym momencie legł w gruzach.

Mikołajkowy prezent od Taty Tosi
Fot. Antoonovka

wtorek, 1 grudnia 2015

Plany vs. rzeczywistość

Fot. Jagoda Kasznia Zdjęcia
Pomysł na tego posta przyszedł mi do głowy głównie w kontekście sprostowania do co-sleepingu, o którym pisałam w lutym - Tadeusz miał wówczas pięć miesięcy i rzeczywiście spał w swoim łóżeczku, bo od początku taki mieliśmy plan. Nieco później plany zostały zweryfikowane. Nie ma co się oszukiwać, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że rzeczywistość często wygląda zgoła inaczej niż nasze wyobrażenia.

Jak wszyscy rodzice mieliśmy pewne założenia - podejrzewam, że w większości przypadków są one podobne do siebie - i jak w każdej rodzinie, u nas również plany zderzyły się z rzeczywistością. Nie chodziło nawet o to, by trzymać się czegoś za wszelką cenę i rwać włosy z głowy, że nie wszystko idzie po naszej myśli. To nie tak, że w chwili zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym musicie spisać wielki plan wychowawczy czy zakuć na pamięć mądre książki o tym jak postępować z dziećmi. Wszystkie wyobrażenia, założenia czy plany - tymi słowami naprzemiennie się tu posługuję - urodzą się w waszych głowach same, będą wynikiem obserwacji innych rodziców oraz zachowań, które pragniecie naśladować lub wręcz przeciwnie, będziecie tępić od samego początku. Wszystko to rysuje się pięknie, gdy mowa o teorii, w praktyce bywa bardzo różnie... Jesteście ciekawi jak to wyglądało u nas?

czwartek, 26 listopada 2015

Weronika Bortko

2. marca 2013 - dzień, w którym namacalnie zostałam pierwszy raz mamą... Mamą aniołka urodzonego przedwcześnie. Nieopisany ból rozdarł bezpowrotnie moje serce na milion małych kawałków. Różne myśli targały moją głową. Pogrzeb, tęsknota za kimś kogo jeszcze nie poznałam a pokochałam najmocniej na świecie. W tamtym momencie nie chciałam mieć dzieci nigdy więcej. A co gdyby znów się coś stało? Moje macierzyństwo nie zaczęło się pięknie. Nie tak to miało wyglądać. Zamiast ślicznych ubranek były znicze. 

Instynkt macierzyński robił swoje i trzy miesiące później zobaczyłam upragnione dwie kreski na teście ciążowym. Radość przeplatana ze strachem. Euforia podczas kupowania każdego ubranka, pieluszki czy wózka była niesamowita. Starannie przygotowany pokój czekał na maleństwo. Będzie syn! Ogłosiliśmy światu. Jedyne męskie imię jakie mi się podoba to Jakub - bez dyskusji (i tak już zostało). Nie mogłam się już doczekać i każdy kolejny tydzień ciągnął mi się w nieskończoność.

Weronika i Jakub
Fot. Mariusz Bortko

wtorek, 24 listopada 2015

Nie Twoje? Nie dotykaj...

Stoimy pod blokiem. Wsadzam Tadeusza do wózka, opatulam kocem, żeby móc ruszyć na spacer. I wtedy jakiś obcy facet
- domniemam sąsiad - głaszcze moje dziecko po głowie, bo ono się tak uśmiechało pięknie. Innym razem stoimy w sklepie. Tadeusz w wózku je chrupki, a ja rozglądam się po półkach w poszukiwaniu czegoś z listy zakupów. Nagle słyszę: jaki piękny chłopczyk, ciu ciu ciu, srutu tutu... Jakaś obca baba nachyla się nad moim synem i ciumka, nie zważając na fakt, że dziecko jest bliskie płaczu. Czekamy przy kasie na swoją kolej. Tadeusz ma gołe stopy i krótkie spodenki. Jakaś kobieta łapie go za stopę ach i och, takie maleńkie. Ona lubi takie stopy, małe i słodkie, a sama to dzieci ma dorosłe, a wnuki to daleko mieszkają i rzadko je widuje. Dla odmiany, gdy wchodzimy do banku czy urzędu, gdziekolwiek, pani zza biurka proponuje mojemu dziecku cukierka. Nie pyta mnie o zgodę, traktuje mnie trochę jak powietrze, tak jakby głodne dziecko było tam zupełnie samo. Pomijam fakt, że cukierek to wiśnia w likierze. I na koniec, na przykład gdy przechadzamy się między regałami po sklepie. Szukam czegoś na półce, jednocześnie obserwując swoje dziecko drepczące obok. Nagle ktoś wyciąga w jego kierunku rękę i zagaduje: Nie chcesz stać z mamusią? No to chodź ze mną, ja cię zabiorę...

czwartek, 19 listopada 2015

Czym jest dla mnie macierzyństwo? / Hanna Zaborowska

Kiedy myślę o moim macierzyństwie od razu do głowy przychodzą mi słowa piosenki Natalii Niemen:

Myślałam kiedyś - zdobędę świat
co drzwi przede mną już otwiera
To kwestia dni, no możne lat
W papierach sukces i kariera

Mówili talent, mówili wdzięk
Mówili wejdź szeroką bramą
wśród ofert rozejrzałam się
wybrałam: chce być mamą

Moja przygoda z macierzyństwem zaczęła się  w Mikołajki 6 grudnia 2004 roku, kiedy to z niedowierzaniem wpatrywałam się w 2 kreski na teście ciążowym. Byłam wtedy młodą mężatką, miałam przed sobą ostatni rok dziennych studiów w Olsztynie i duże nadzieje na karierę, i sukcesy zawodowe. Byłam przerażona i zszokowana, nie miałam pojęcia jak to się mogło stać. Zawsze marzyliśmy o tym, aby mieć dzieci, ale nie planowaliśmy ich tak szybko. Minęło parę dni zanim przyzwyczaiłam się do myśli, że zostanę mamą. Wzięłam się w garść, dzielnie dojeżdżałam z Gdańska do Olsztyna pociągiem, spałam z wielkim brzuchem w akademiku na waleta u mojej siostry, zabrałam się ostro za pisanie pracy magisterskiej i z sukcesem ją obroniłam. Nawet nie podejrzewałam, że najcięższy egzamin dopiero przede mną…

czwartek, 12 listopada 2015

Paulina Gęsicka

Odkąd tylko pamiętam zawsze marzyłam o synku, sama nie wiem dlaczego. Może ot tak, po prostu… 
A może dlatego, że chłopcy są oczkiem w głowie każdej mamy albo bronią młodszej siostry? W połowie ciąży wiedzieliśmy już, że pod moim sercem rozwija się mały mężczyzna Franek. Mimo, że planowaliśmy dziecko to fakt o ciąży sprawił, iż byłam pełna obaw, a strach przeplatał się wzajemnie z ogromną radością i podekscytowaniem. To chyba całkiem normalne. Mój strach nie był związany z samym faktem bycia w ciąży, lecz z ogromną odpowiedzialnością bycia MAMĄ. Ciąża przebiegała właściwie i bez żadnych, przykrych komplikacji. Jednak nasz synek był niecierpliwy i pewnej, czerwcowej niedzieli postanowił przywitać nas na świecie w 36 tygodniu ciąży. Poród nadszedł nieoczekiwanie.


Paulina i Franek
Fot. Selfie


sobota, 7 listopada 2015

14. miesiąc z życia Tadzia

Nie miałam pojęcia o tym w jakim tempie rosną dzieci i jakie zmiany zachodzą w danych etapach rozwoju, póki nie urodziłam Tadeusza. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z noworodkami czy niemowlakami, toteż notorycznie jestem w szoku, kiedy mój mały syn zdobywa nowe umiejętności i zmienia się każdego dnia w coraz to większego i doroślejszego chłopca! Teoretycznie nie dzieje się nic spektakularnego, a praktycznie to naprawdę nie spodziewałam się, że dziecko po skończonym roku będzie takie rozumne i chłonne, będzie tak naśladowało dorosłych czy próbowało robić tak wiele rzeczy samodzielnie. Muszę powiedzieć, że to dla mnie bardzo miła niespodzianka!

czwartek, 5 listopada 2015

Czym jest dla mnie macierzyństwo?

Zawsze marzyłam o szóstce dzieci, a już na porodówce powiedziałam Tacie Tadeusza, że jedynaki też są fajne. Podświadomie, chyba już wtedy wiedziałam, że bycie mamą to nie bułka z masłem. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Tadeusza nie uderzył we mnie grom z jasnego nieba, obkurczająca się macica bolała, szwy na brzuchu ciągnęły, a tego całego pożalsięboże samopoczucia nikt mi nie rekompensował, bo pierwszego płaczu zaraz po porodzie nie słyszałam, a kolejnych lamentów w przeciwieństwie do Taty Tadeusza jeszcze długo nie odróżniałam od płaczu innych dzieci. Nie było wielkiego bum, szampana ani confetti, wtedy po prostu spotkałam drugiego człowieka. Noszonego pod sercem dziewięć miesięcy, mojego, a jednocześnie zupełnie obcego, nieznanego. To pierwsze spotkanie było niesamowite, właśnie podczas niego rozpoczęła się nasza wspólna droga. Wtedy uświadomiłam sobie, że macierzyństwo to cholernie trudne wyzwanie. W tym wszystkim nie chodzi o piękne małe body, ani o pokój niczym z katalogu, ani o czytanie superporadników dla rodziców. O kant dupy rozbić te wszystkie "gry wstępne", kiedy w objęciach trzymasz nowonarodzonego człowieka. Człowieka, za którego stajesz się odpowiedzialny, którego musisz wychować tak, by za kilkanaście lat nie mieć pretensji, że młodzież zeszła na psy. Człowieka, który chwilowo poza twoim cyckiem świata nie widzi, a ty - matka masz poszerzać jego horyzonty. Masz pokazać mu świat i chronić go przed całym syfem tak długo, by zdążył dostrzec jego piękno, nim nauczy się, że trzeba mieć twardą dupę, gdy ma się miękkie serce. W tym momencie powoli wyzbywasz się egoizmu, którego miejsce zajmuje troska o małego człowieka, którego los leży w twoich rękach.

Fot. Selfie

wtorek, 27 października 2015

Rodzicielstwo z różnej perspektywy - cykl postów gościnnych

Macierzyństwo to temat rzeka, dla każdego oznacza co innego. Każdy ma swoją własną definicję. Jedne kobiety bez achów i ochów nie potrafią opowiedzieć o tym, jak to jest być matką. Dla nich dziecięce pieluchy zawsze pachną fiołkami, a nieprzespane noce to okazja do podziwiania księżycowego blasku. Inne muszą rzucić soczystą kur** by dać upust frustracji i wyrazić jak bardzo nienawidzą gdy klocek lego wbija im się w śródstopie. Matki są różne. Ile matek, tyle spojrzeń na macierzyństwo, tyle różnych perspektyw...

Grafika - Joanna Megger

Rodzicielstwo z różnej perspektywy  to cykl postów gościnnych, które zaczną ukazywać się na blogu już w listopadzie. W pierwszy czwartek miesiąca (tj. 05.11.2015) ukaże się mój post, choć wcale nie gościnny, to otworzy cały cykl. Następnie co czwartek możecie spodziewać się historii pisanej przez inną kobietę. Możecie spodziewać się innego niż moje spojrzenia na macierzyństwo.
A może wcale nie tak innego? To się okaże...


środa, 21 października 2015

Studiowanie z dzieckiem

Kilka razy w roku wsiadałam w pociąg, zanim ruszył na zegarku była godzina szósta. Tadeusz jeszcze smacznie spał, a ja jechałam na uczelnię, gdzie mimo Indywidualnej Organizacji Studiów, na niektórych zajęciach wypadało pokazać się chociaż kilka razy, oddać pracę, zaprezentować coś... a przede wszystkim odpocząć. Myślisz sobie co to za odpoczynek, skoro trzeba wstać przed 5, chociaż dziecko na co dzień budzi się około dziewiątej? A no powiem Ci, że całkiem wyborny. Tam gdzie bezdzietni narzekają, że przez kilka godzin muszą słuchać nudnych wykładów, tam rodzice docenią, że mogą posłuchać czegoś innego, niż kołysanek czy piszczenia dziecka. Będąc rodzicem docenisz studia, siorbanie ciepłej kawy w ostatnim rzędzie sali wykładowej, spokój i to, że nikt nie wydziera ci z rąk notatek, nie gniecie ich, nie pobrudzi ich od marchwi, nie obślini...

środa, 7 października 2015

13. miesiąc z życia Tadzia

Tadeusz skończył rok, duży z niego mężczyzna. Coraz częściej pokazuje, że jest charakterny i złości się, gdy na coś nie pozwalamy. Upartość to jego drugie imię (na pewno po tacie)! Tadeusz uczy się bardzo szybko i zaskakuje nas na każdym kroku nowymi umiejętnościamiNie muszę mówić, że nasz syn jest najwspanialszy na świecie, prawda?! Pierwsze dwanaście miesięcy było pięknym czasem, a ja jestem bardzo ciekawa co przyniesie nam kolejny rok....


sobota, 19 września 2015

Tort z białą czekoladą i owocami

Bardzo długo zastanawiałam się jaki tort przygotować na pierwsze urodziny Tadeusza. Myślałam nad kremem, zastanawiałam się czy lepsza będzie beza czy owoce, a przede wszystkim jakie smaki przypasują roczniakowi, który przecież też będzie chciał spróbować swojego tortu... a ja mu nie zabronię! W końcu postanowiłam, że nieco zmodyfikuję przepis na pyszne i niezawodne rafaello. Zdecydowałam się zrobić tort z kremem na bazie śmietany i białej czekolady z sezonowymi owocami - malinami i borówkami. Oto słodkie, pyszne i obłędnie wyglądające ciasto, którego przygotowanie jest stosunkowo łatwe i szybkie. Będzie smakowało wszystkim, zarówno maluchom, jak i starszym. Sprawdźcie sami...


poniedziałek, 7 września 2015

12. miesiąc z życia Tadzia

Dwunasty miesiąc z życia Tadzia to jeden wielki skok rozwojowy! Jestem w szoku, jak w ostatnim czasie zmienił się nasz syn. Pora pogodzić się z tym, że nasze dziecko rośnie nieubłaganie i zmienia się jak obraz w kalejdoskopie. Cieszymy się każdymi, sukcesami i nowymi umiejętnościami, chociażby samodzielnym piciem z niekapka czy pierwszymi krokami. Nie mogę uwierzyć, że ten rok minął tak szybko. Zamiast maleńkich bodziaków ubieram Tadziowi koszulkę i spodnie, a nawet buty! Brak zatrzasków między udami to zdecydowanie pierwszy krok w dorosłość małego człowieka! Zdaję sobie sprawę, że przed nami jeszcze wiele zmian, kolejne skoki rozwojowe, ząbkowanie, szczepienia, zdobywanie nowych umiejętności, bunty, gorsze i lepsze dni... ale muszę przyznać, że pierwsze dwanaście miesięcy życia Tadzia było przepiękne.
 

sobota, 29 sierpnia 2015

Droga mleczna

W ciąży zakładałam, że będę karmiła piersią. Jednak bez większego przekonania, może pół roku jeśli tyle się uda, raczej nie dłużej. Rok karmienia wydawał mi się wtedy czymś kosmicznym, maksem możliwości, bo jak można karmić dziecko, które ma zęby, chodzi, próbuje mówić i generalnie jest takim całkiem sporym człowiekiem, który mógłby zjeść mięcho. 

Niepotrzebnie stresowałam się faktem, że powrót na studia, rozłąka z dzieckiem na dobre kilka godzin, stres przy egzaminach i cała otoczka mogą sprawić, że mleka nie będzie. Mogą, ale nie muszą. Idiotyczne jest stresowanie się na zapas czymś, co wcale nie musi mieć miejsca. Brakowało mi pozytywnego myślenia, ale wtedy do karmienia piersią podchodziłam na zasadzie "co ma być to będzie". Niby chciałam, niby się bałam, bo przecież kiedy kobieta kula się z wielkim brzuchem, w którym nosi pierwsze dziecko, wszystko jest jedną wielką niewiadomą.

Kiedy przyszło co do czego musiałam odciągać mleko "na zapas", czyli dni kiedy pozostawiałam panów samych na placu boju lub Tadeusz zostawał pod opieką dziadków, a ja ruszałam na studia. Nie było problemu, niczym dobrze prosperująca mleczarnia mroziłam mleko... którego Tadeusz nie chciał pić, podobnie jak mleka modyfikowanego, co oznacza, że na własne życzenie urządzał sobie pod moją nieobecność małe głodówki. I nadrabiał, kiedy tylko wchodziłam do domu. Gwarantuję, że nigdy nie widzieliście człowieka jedzącego z taką pasją - co zrobić, że chłopak nie akceptuje zamienników i je wyłącznie z "oryginalnego opakowania".

piątek, 7 sierpnia 2015

11. miesiąc z życia Tadzia

Jedenasty miesiąc z życia Tadeusza to zmiany, zmiany, zmiany... Potomek rośnie jak na drożdżach, zdobywa nowe umiejętności i zmienia się każdego dnia, ani się obejrzymy, a oznajmi nam, że wyprowadza się z domu. W tym miesiącu Tadeusz nauczył się robić brawo, brawo - jedna dłoń co prawda zawsze jest zaciśnięta w pięść, ale tak czy siak oklaski są nieodłącznym elementem wykonywania wielu innych czynności. O ile ma ochotę i dobry nastrój pokazuje również jaki jest duży - a jest taaaki duży. Jeśli coś mu nie pasuje to dla odmiany kiwa głową Nie, nie, nie i wiadomo, że nie wciśniesz już kolejnej łyżki zupy, ani nie doczekasz się, że dziecię pokaże to o co go prosisz.
Dorobił się również dwóch nowych zębów - górne jedynki (wielkie i ze szparą pomiędzy) wyrżnęły się dość szybko i bezboleśnie. Tadeusz nie był specjalnie marudny, nic mu nie dolegało i nawet ślina specjalnie się nie toczyła. Muszę przyznać, że ząbkowanie (póki co) nie daje się nam we znaki, nie taki diabeł straszny jak go malują. Nie chcę jednak chwalić dnia przed zachodem słońca, bo jeszcze nie jeden ząb czeka na wyrżnięcie, a nasza przygoda dopiero się zaczęła.

sobota, 18 lipca 2015

Metoda BLW, brudna podłoga i tucznik

Zaczęło się niewinnie. Chciałam upiec biszkopt do ciasta z truskawkami i galaretką, a że Tadeusz boi się dźwięku miksera, musiałam odwrócić jego uwagę. Postanowiłam więc pozwolić mu na samodzielne jedzenie truskawek - wiedziałam, że przeciskanie owoców przez palce i mazanie nimi po czole i udach zajmie go wystarczająco. Potem musiałam jedynie wykąpać go, wstawić pranie, umyć krzesełko i podłogę w kuchni. Biszkopt wyszedł przepyszny, a radość dziecka była bezcenna. Nie zaprzeczę, że było całkiem zabawnie, Tadziu wyglądał uroczo, body się doprały i po sprawie. Jednak zdecydowanie mój dziesięciomiesięczny syn nie jest gotowy na samodzielne jedzenie posiłków, a ja nie poradziłabym sobie psychicznie z tym, gdyby każdy posiłek miał wyglądać w ten sposób - więcej trafia poza buzię, niż do niej. W związku z tym wszystkim na myśl przyszła mi metoda BLW - Baby Led Weaning, znana w Polsce jako Bobas Lubi Wybór. Któregoś dnia trafiłam na ten skrót i nie miałam zielonego pojęcia co oznacza i na czym polega owa metoda. Zaczęłam czytać, a potem coraz częściej na blogach i forach wpadałam na posty zafascynowanych matek, które wprowadziły ją w życie. Do mnie to nie przemawia.

wtorek, 14 lipca 2015

Jesteś matką? Wrzuć na luz...

Jesteś matką? Wrzuć na luz...  Nie chodzi o to, by ojcowie odpuścili sobie czytanie, post nie jest kierowany jedynie do kobiet. Jednak z własnego doświadczenia i obserwacji wiem, że to ojcowie są zazwyczaj bardziej wyluzowani, a matki dużo częściej panikują. Mamę gryzą wyrzuty sumienia, bo nie wyparzyła smoczka, a dziecko miało brudne ręce, tymczasem ojciec zamiast mleka da dziecku gryza kanapki z pasztetem i pozwoli brodzić w kałuży...


wtorek, 7 lipca 2015

10. miesiąc z życia Tadzia

Dziesiąty miesiąc z życia Tadzia nie przyniósł nam zbyt wielu nowości. Co prawda dziecko rośnie i zmienia się każdego dnia, ale nie dzieje się nic szczególnie nadzwyczajnego, mały człowiek doskonali zdobyte wcześniej umiejętności. Można jednak zauważyć zmianę w kontaktach z obcymi osobami, którym przygląda się uważniej i nie zawsze uśmiecha się, jak robił to do tej pory. Zdecydowanie woli towarzystwo osób, z którymi spędza dużo czasu, które widuje często i zna. Najlepiej jednak jest z rodzicami, we troje.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Ciąża warta komentarza

Ciąża to stan wyjątkowy. Bynajmniej nie dla tego, że zgaga tygodniami wypala przełyk, a nudności przykuwają do muszli klozetowej na kilka godzin dziennie, ani nawet dlatego, że w kobiecym łonie rozwija się nowe życie. Ciąża to stan wyjątkowy, bo obcym ludziom wydaje się, że mają prawo głośno komentować stan ciężarnej kobiety. Jestem przekonana, że nie ma matki, która nie spotkałaby się w miejscu publicznym z komentarzami na swój temat. Jeśli się mylę to powiedzcie, odzyskam wiarę w ludzi!

Jeśli aktualnie nosisz pod sercem małego człowieka musisz pogodzić się z tym, że Twoja ciąża to sprawa wagi państwowej - zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie miał ochotę wygłosić kilka najczęściej niepochlebnych słów w Twoim kierunku albo rzucić nimi w przestrzeń niby od niechcenia. Jeśli nie będą kierowane bezpośrednio do Ciebie i tak możesz być pewna, że będziesz jedyną ciężarną w danym miejscu, a szept będzie dość głośny, by wszyscy wokoło usłyszeli. Skupiam się teraz głównie na ciąży, ale - nie łódź się - sytuacja nie ulegnie zmianie, gdy dziecko przyjdzie na świat. Wtedy jednak będą one podszyte troską o potomka, o którego jako matka wyrodna nie będziesz umiała odpowiednio zadbać, a sąsiadka czy pani spotkana w markecie zrobiła by to stokroć lepiej. Komentarze w ciąży to taki przedsmak, przekonasz się szybciej niż myślisz...

niedziela, 28 czerwca 2015

Poznajmy się...

Bloga pisze się dla czytelników. Nie ma co się oszukiwać, bez nich blog nie istnieje. Owszem, takie zapiski pozwalają zatrzymać na chwilę czas, jak fotografie. Ułatwiają wspomnienia, kiedy po pewnym czasie szczegóły ulatują z pamięci. Jednak gdybym miała pisać tylko dla siebie, a nie dla czytelników to pisałabym pamiętnik, nie bloga. Nie chodzi tu o to, by przypodobać się komukolwiek, by wpisać się w pewien schemat, by powiedzieć to co inny chcą usłyszeć, ale by zostawić w blogosferze cząstkę siebie. Blogowanie to swego rodzaju ekshibicjonizm w sieci, z tą różnicą, że obnaża się duszę, nie ciało. Blog pozwala mi opowiedzieć o moim macierzyństwie, emocjach z nim związanych, podzielić się spostrzeżeniami i doświadczeniem, które zdobywam. Pozwala mi pokazać kawałek naszego świata.

Liczby rzekomo nie kłamią. Z analizy statystyk blogowych wynika, że nie powinnam narzekać na brak czytelników. Jestem przekonana, że postów nie piszę na darmo. Jednak nurtuje mnie coś zupełnie innego, mianowicie szukam odpowiedzi na pytanie: Kim są czytelnicy Brzuchaczy?

wtorek, 23 czerwca 2015

Pomocnik mamy czy ojciec?

A ojciec? Ojca nikt nie traktuje poważnie... Oburzasz się, bo przecież czasy się zmieniły i ojcowie są coraz bardziej zaangażowani w życie rodzinne i wychowanie swoich dzieci. Dużo mówi się o tym, że w dzisiejszych czasach ojcowie pomagają matkom... No właśnie, w tym pomaganiu tkwi haczyk.

W naszym społeczeństwie kobieta musi być doskonałą żoną i kochanką, spełnioną bizneswomen w wielkiej korporacji, perfekcyjną panią domu, dobrą kucharką i matką.  Matką musi być idealną. Powinna z uśmiechem opowiadać o macierzyństwie bez skazy, plusach stanu błogosławionego i urokach porodu. Nie ma prawa narzekać, ani publicznie przyznać się, że opieka nad potomkiem czy wychowanie małego człowieka czasem zwyczajnie ją przerastają. Matka powinna myśleć głównie o dziecku, najlepiej gdyby zapomniała o sobie...

sobota, 20 czerwca 2015

W ubiegłym roku byłam brzuchaczem...

W ubiegłym roku o tej porze byłam brzuchaczem28 tygodniu ciąży. Teraz pozostaje powspominać okrągły brzuch z Tadeuszem w środku. Nosiłam ze sobą około dziesięciu dodatkowych kilogramów, więc mniej więcej tyle samo co obecnie. Teraz jednak jest to trochę bardziej odczuwalne, całe szczęście, że mały człowiek robi się coraz bardziej mobilny, a tachanie go pod pachą niedługo nie będzie tak bardzo konieczne. Muszę przyznać, że okres bycia brzuchaczem to piękny czas, ciąża była dla mnie łaskawa i życzę wszystkim kobietom, by z wielkimi brzuchami czuły się równie wspaniale, a ciąża była rzeczywiście stanem błogosławionym, a nie przekleństwem...

10 czerwca 2014 - 27 tydzień ciąży

niedziela, 7 czerwca 2015

9. miesiąc z życia Tadzia

Dziewiąty miesiąc z życia Tadzia daje nowe możliwości. Raczkowanie ułatwia życie, pozwala dotrzeć w każdy kąt - nie ma już miejsc nie do zdobycia. Gdy tylko można złapać się czegoś, noga automatycznie wędruje w górę i zaczyna się wspinaczka. Kiedy ktoś jest pobliżu i asekuruje, Tadeusz czuje się dużo pewniej, ale czasem wcale nie zważa na to, że może upaść. Dopiero, kiedy musi radzić sobie sam, każdy krok stawia ostrożniej, jest rozważniejszy.

czwartek, 14 maja 2015

#MojeCiałoPodarowało

O fenomenie kobiecego ciała, potrafiącego wykarmić małego człowieka, już pisałam. Wtedy byłam zachwycona karmieniem piersią. Dziś jeszcze bardziej jestem pod wrażeniem własnych cycków. Właśnie one w ciągu ostatnich 249 dni, tj. 8 miesiący i 7 dni,  podarowały Tadeuszowi aż 224 litry mleka! A nasza mleczna droga jeszcze się nie skończyła... jeszcze nie powiedziałam: STOP.

#MojeCiałoPodarowało to akcja, która powstała z inicjatywy dziewczyn z Mlekoteki i Matai. Pozwala ona poznać supermoc kobiecego ciała, a więc sprawdzić ile mililitrów mleka wyprodukowała kobieta w ciągu całego okresu karmienia dziecka własnym mlekiem. Ot taki ciekawy sposób na promowanie karmienia piersią, w którym może wziąć udział każda karmiąca piersią mama

#MojeCiałoPodarowało 224100 ml mleka Tadeuszowi.

czwartek, 7 maja 2015

8. miesiąc z życia Tadzia

Ósmy miesiąc z życia Tadzia to następne spore zmiany!
Po pierwsze Tadeusz nie jest już szczerbaty - ma dwie dolne jedynki, które dumnie prezentuje uśmiechając się. Pierwszy ząb przebił się przez dziąsło w połowie poprzedniego miesiąca, w dniu kontroli i szczepienia - do południa pani doktor stwierdziła, że zębów brak, będą lada dzień. A już wieczorem tata odkrył pierwszego białego `ząbka! Muszę przyznać, że obeszło się bez hektolitrów śliny i marudzenia, Tadeusz naprawdę wyjątkowo dobrze zniósł początki ząbkowania!

Po drugie w ósmym miesiącu Tadeusz zaczyna raczkować - pierwsze "kroki" ma za sobą. Choć nieco niezdarne, pozwalają się przemieszczać. Nie fascynuje to jednak naszego syna, który chętniej po prostu siedzi lub próbuje stanąć na nogi, gdy ma się czego złapać i poczuje się pewnie. Poza tym samodzielnie - przytrzymując się szczebelków - wstaje w łóżeczku.Ot takie sukcesy ósmego miesiąca!

środa, 29 kwietnia 2015

Wyjazd z dzieckiem - pakowanie

Zacznijmy od tego, że nienawidzę pakowania! Jednak pakowania z Tadziem u boku nienawidzę stokroć bardziej. Bez względu na to czy wyjazd ma trwać tydzień czy weekend, mając dziecko trzeba pogodzić się z tym, że torba pęknie w szwach, a auto będzie zapakowane po brzegi. My, od kiedy podróżujemy z Tadeuszem, zawsze wyglądamy jak cygański tabor.

Zaplanowaliśmy wyjazd, nad morze. To pierwsze poważna podróż Tadeusza, inna niż odwiedziny u dziadków i pradziadków. Do bliskich nigdy nie trzeba zabierać miliona toreb, bo pieluchy czy zabawka zawsze czekają na miejscu. W tym przypadku było inaczej, podróż w nieznane wymagała porządnego pakowania. Pomocne było jednak to, że w hotelu czekały na nas łóżeczko, wanienka, krzesełko do karmienia oraz czajnik elektryczny w pokoju - chociaż wielkogabarytowych gadżetów (poza łóżeczkiem) nie zabieralibyśmy ze sobą, to niewątpliwe udogodnienie

wtorek, 7 kwietnia 2015

7. miesiąc z życia Tadzia

Siódmy miesiąc z życia Tadzia to przede wszystkim ciąg dalszy rozszerzania diety. Nie da się ukryć, że cycek nadal jest najważniejszy i to właśnie mleko stanowi podstawę żywieniową. Matka chciałaby się powoli uwolnić i ubrać sukienkę pod samą szyję, ale niestety, mleczarnia musi być dostępna 24h na dobę. Poza tym serwujemy marchewkę z ziemniakiem lub dynię. Na deser banana, jabłko lub gruszkę. Święta były dla Tadeusza okazją do poznania wielu nowych smaków - popicia herbaty, spróbowania sera i budyniu z ciast (Tak, wiem! Takie małe dziecko nie powinno jeść słodyczy, bo to sam cukier, a na dodatek to na krowim mleku zrobione i jeszcze czekolada w pakiecie. Bez obaw, nie zjadł całej blachy). Ponadto pierwszy rosół z kaszką manną i mięskiem. Tadeusz posiadł nową umiejętność - pluje, wystawia język i furkocze ustami. Jak się domyślacie... obiad trafia nie tylko do ust.

sobota, 4 kwietnia 2015

poniedziałek, 30 marca 2015

Checklist - zrób to koniecznie przed porodem

Ciąża to czas, w którym zazwyczaj brzuchata matka głaszcze rosnący brzuch, kompletuje wyprawkę, łyka kwas foliowy, a potem układa w komodzie maleńkie bodziaki, podgryzając kapustę kiszoną lub ciastka z kremem, spogląda w lustro krytycznym wzrokiem wątpiąc w cudowność kremu przeciwko rozstępom. Ciężarne w ostatnich tygodniach często nie mogą doczekać się narodzin potomka, a swoją uwagę poświęcają dziecku, mimo że małego człowieka nie ma jeszcze na świecie. Jednak ten czas można, a właściwie powinno się wykorzystać go zupełnie inaczej, niż tylko kupując pampersy w supermarkecie. Uwierz mi, że tego będziesz miała jeszcze po dziurki w nosie, a za innymi sprawami zatęsknisz...

fot. Jagoda Kasznia

sobota, 14 marca 2015

Dlaczego matki rozmawiają o kupkach, zupkach i cenach pampersów?

Słyszy się dużo, szczególnie od bezdzietnych, że matki to tylko o dzieciach gadają... a niby o czym mamy rozmawiać? Nasz świat, świat matek kręci się właśnie wokół dzieci. Całe dnie spędzamy w domu z dziećmi. Na spacer wychodzimy z dziećmi. Z tymi samymi dziećmi bawimy się zabawkami, dla dzieci gotujemy obiadki. Jeśli wyrwiemy się do sklepu - nawet bez dzieci - to na liście zakupów i tak znajdą się pampersy czy oliwka do ciała dla dzieci. Nie powinno to zaskakiwać, wiadomo bowiem nie od dziś, że życie matki toczy się wokół małego człowieka. Kiedy nadejdzie moment, w którym to matka wychodzi do ludzi i ma możliwość spotkania się z przyjaciółmi to i tak... rozmawia o dzieciach, nie inaczej.

wtorek, 10 marca 2015

Jak odczarować dziecko - głupota ludzka nie zna granic...

odczarować dziecko
Każdy słyszał o czerwonej wstążeczce, którą należy przywiązać do wózka, żeby nikt patrząc na niemowlaka nie rzucił uroku. Jeśli dziecko płacze wieczorami to zdecydowanie wina rzuconego na dziecka uroku, bo przecież nie kolek, problemów trawiennych, za wysokiej temperatury w pokoju czy przemęczenia dziecka... Mniej niż o czerwonej tasiemce mówi się natomiast o tym, że w naszym katolickim kraju istnieje mnóstwo sposobów na zdjęcie uroku z dziecka, którego matka nie raczyła obwiesić wózka pasmanterią... Fora internetowe aż tryskają od błyskotliwych pomysłów. Głupota ludzka nie zna granic.

sobota, 7 marca 2015

6. miesiąc z życia Tadzia

Pół roku temu przyszedłem na świat.
Szósty miesiąc z życia Tadzia to okres, który uzmysławia nam, że czas bardzo szybko mija. Smutno mi strasznie, bo dopiero teraz usiadłam przed Tadziową szafą i zaczęłam robić porządki - wcześniej na bieżąco pakowałam to, co okazywało się za małe - a teraz wyszło na jaw, że niektórych śpiochów nie ubraliśmy ani razu, a  sięgają synkowi mniej więcej od barków do kolana. Co za tym idzie gondola również zrobiła się za mała. Wózek zmieniliśmy więc w spacerówkę. A na nocleg poza domem pora zabierać ze sobą łóżko turystyczne, bo spanie w gondoli - jak dotychczas - przestało wchodzić w grę. Nowością, z której korzystamy jest także nosidełko. Dla narzeczonego to idealne rozwiązanie, wygodniejsze niż chusta, którą trzeba wiązać. Bez problemu zakłada się niczym plecak i jest wygodne dla obojga - ojciec zachwycony, nosi syneczka, mimo bólu kręgosłupa (słodki ciężar), a ten usypia szybciej niż w wózku, więc chyba mu tak dobrze...

sobota, 28 lutego 2015

Co-sleeping, a spanie w łóżeczku

Co-sleeping ma mnóstwo zwolenników, ale pewnie równie wielu rodziców sprzeciwia się zwyczajowi spania z niemowlakiem w jednym łóżku. Śmiem podejrzewać, że każda osoba spodziewająca się dziecka wyobraża sobie, jak będzie wyglądał rytuał usypiania - najczęściej jest to wyidealizowane czytanie bajek przy blasku księżyca, wyciszone dziecko leżące spokojnie we własnym łóżeczku, najlepiej przesypiające noce we własnym pokoju... Na start alternatywy są trzy: dziecko śpi z rodzicami w jednym łóżka, dziecko śpi we własnym łóżeczku, ale w tym samym pokoju co rodzice lub dziecko śpi we własnym łóżeczku, stojącym w innym pokoju, niż łóżko rodziców. Gdybym była samotną matką, zdecydowanie wybrałabym spanie z dzieckiem. I wiem, że Tata Tadeusza zrobiłby dokładnie to samo będąc samotnym ojcem. Teoretycznie z potrzeby bliskości, w praktyce z lenistwa. Jednak nie jesteśmy samotnymi rodzicami, jest nas dwoje i to zmienia postać rzeczy - w takiej sytuacji, musimy obrać wspólny front i tu już codzienne spanie z niemowlakiem nie wchodzi w grę. Ważne, by podjąć decyzję razem, by wszyscy byli szczęśliwi. Pamiętając o tym, że noworodek przystosuje się do każdej sytuacji.

czwartek, 19 lutego 2015

Na nowego posta trzeba będzie zaczekać...


Matka nie zdała wszystkich egzaminów w sesji, chociaż Tadeusz pomagał się uczyć.
Sesja poprawkowa lada dzień, więc usiłujemy uczyć się i pisać pracę licencjacką.
Na nowego posta musicie cierpliwie poczekać...


sobota, 7 lutego 2015

5. miesiąc z życia Tadzia

Piąty miesiąc z życia Tadzia to dla nas bardzo radosny czas, pełen głośnego śmiechu. Kiedy już raz się go usłyszy, chciałoby się, żeby rozbrzmiewał ciągle. Problem w tym, że to co śmieszyło godzinę temu, teraz nie bawi wcale, a coś co teraz jest przezabawne, jutro nie koniecznie będzie wywoływało chociażby nikły uśmiech. Poza tym Tadeusz zrobił się coraz bardziej absorbujący. Potrafi chwilę bawić się sam pakując coś do buzi i około 20 minut wytrzymuje na macie edukacyjnej - do której przekonał się dopiero w tym miesiącu - bez asysty. Jednak najlepiej jest bawić się z kimś - niech będzie kolorowo, dużo ruchu i dźwięku, można pogaworzyć. Z tatą polatać, a mama pomacha zabawkami przed nosem i dzień minie...
  

wtorek, 3 lutego 2015

Historia wychodnego - ojciec sam z dzieckiem

Naprawdę sam zostajesz z Tadziem?!  - To pytanie Tata Tadeusza usłyszał nie raz. Nie musiał zastanawiać się nad odpowiedzią, ona jest prosta i oczywista. Naprawdę, to mój syn.
 
Dlaczego kogokolwiek to dziwi? Dlaczego w naszym społeczeństwie fakt, że dziecko zostaje z ojcem urasta do rangi wielkiego wydarzenia? Dlaczego natomiast nikogo nie dziwi, że dziecko zostało z matką i nikt nie pyta jak ona sobie radzi? Wychodzi się z założenia, że matka radzi sobie świetnie. Musi sobie radzić, bo jak sobie nie radzi, to co to za matka... Natomiast ojciec ma prawo obawiać się czegoś, czegoś nie potrafić a nawet ma prawo nie chcieć, chociaż matki nikt nie pyta czy ona chce.

Czyż nie? Pobawmy się w skojarzenia.Ojciec sam z dzieckiem w domu kojarzy się z...
- paniką w oczach, kiedy zamykają się drzwi mieszkania, a matka znika po przeciwnej ich stronie
- milionem połączeń wychodzących do matki i jeszcze większą paniką, gdy ta nie odbiera
- matką słyszącą błagalny krzyk wracaj i co gorsze, nie jest to jej wyobraźnia, ale mąż wołający z 8 piętra
- pytaniami typu Rzepy w pampersie powinny być z tyłu? To dziecko je tylko mleko, naprawdę?
- bałaganem, który daje wrażenie, że huragan przeszedł przez mieszkanie
- dzieckiem na pewno głodnym, brudnym i w body ubranych na lewą stronę, tyłem na przód
- pretensjami i wyrzutami robionymi matce, która śmiała wyjść bez dziecka

sobota, 31 stycznia 2015

Historia wychodnego - matka karmiąca wychodzi bez dziecka

W czasie ciąży dużo czytałam o tym, że dzieci karmione wyłącznie piersią często nie chcą jeść z butelki, a także odwrotnie, że karmione butelką przyzwyczajają się do niej i nie chcą ssać efektywnie piersi. Obawiałam się, jak to będzie w naszym przypadku, ponieważ wyboru nie mieliśmy - Tadeusz musiał raz po raz korzystać z butelki. Książkowe mądrości zweryfikowaliśmy z rzeczywistością i nie podpisuję się pod wyżej wspomnianą teorią - zapewniam, że dziecko może być karmione piersią, a w okolicznościach wyjątkowych jeść z butelki, chociaż oczywiście warto pamiętać, że nie każde dziecko pójdzie na taki układ, chociażbyśmy stanęli na głowie... Warto jednak zacząć proces akomodacji od samego początku, zaraz po narodzinach.

Matki karmiące mają ciężko, bo nigdzie nie mogą ruszyć się bez dziecka. Niekoniecznie, ale jakaś prawda jest w tym stwierdzeniu. Wszystko zależy matki, od tego jaki tryb życia prowadzi, ile czasu potrzebuje spędzić bez dziecka i czy jest gotowa na rozłąkę. Do tego dochodzi kwestia tego czy dziecko jest gotowe na rozłąkę oraz to czy ma się z kim to dziecko zostawić, same wiecie... Ja już w czasie ciąży wiedziałam, że miesiąc po narodzinach Tadeusza, wrócę na uczelnię i będzie wiązało się to z całodniowymi wyjazdami albo przynajmniej rozłąką na kilka godzin i karmieniami z doskoku.