środa, 19 lipca 2017

Ciasto marchewkowe

Ciasto marchewkowe to jedno z lepszych warzywnych ciast, które znam! Obok czekoladowego ciasta z cukinią marchewkowiec jest moim faworytem i pojawia się na naszym stole dosyć często. Ciasto szpinakowe nie zrobiło na mnie większego wrażenia, a buraczanego ani fasolowego nie próbowałam... Ale wracając do tematu to wielkim plusem marchewkowego ciasta jest to, że wszystko wrzuca się do jednej miski, miesza, piecze i gotowe! Szybkie i smaczne, a przecież takie ciasta matki lubią najbardziej, bo pieczenie z dzieckiem u boku to nie zawsze prosta sprawa, a mały człowiek za wszelką cenę chce pomagać. Wiadomo jak to z pomocą bywa - najlepiej by pomógł, gdyby nie przeszkadzał. Nie mniej jednak pomocników z kuchni ciężko przepędzić, więc szybko zapisujcie przepis na szybkiego marchewkowca! 

wtorek, 18 lipca 2017

Misja - odpieluchowanie

W życiu każdego rodzica przychodzi ten moment, kiedy zdaje on sobie sprawę, że pora kupić nocnik, zrobić zapasy majtek, uzbroić się w cierpliwość... i odpieluchować małego człowieka! 

Kiedy jest odpowiedni czas na to, by porzucić pieluchy i nauczyć dziecko korzystania z nocnika czy toalety? Ciężko powiedzieć... to sprawa bardzo indywidualna.Wszystko zależy od cierpliwości i wytrwałości rodziców oraz gotowości dziecka. Gotowość dziecka to klucz do sukcesu, ale to tylko moje zdanie, którego nie musicie podzielać. Mam wrażenie, że dawniej magicznym czasem, w którym dziecko potrafiło korzystać z nocnika był roczek - tak mówią mamy i babcie, szczególnie te, które po nocach prały tetrowe pieluchy i na moment, w którym dziecko zacznie komunikować swoje potrzeby, czekały jak na zbawienie. I wcale mnie to nie dziwi... ale obserwując własne dziecko wiem, że uczenie roczniaka korzystania z nocnika to hardcore, na który mało kto dobrowolnie się zdecyduje.

środa, 12 lipca 2017

Koniec drogi mlecznej / Jak zakończyć karmienie piersią?

Zakończyliśmy naszą drogę mleczną. Drogę, która była nieustannym pasmem sukcesów. Każdy dzień, tydzień i miesiąc był naszym małym sukcesem. Każda kropla. Każde przezwyciężenie trudności, które wiąże się z naturalnym karmieniem. Po tygodniu od zakończenia naszej przygody z karmieniem mogę śmiało stwierdzić: uff, udało się. Ni chciałam zapeszać, bo odstawienie trzylatka od piersi to niezłe wyzwanie.


Spodziewałam się istnego dramatu, wszak wyobrażenia rodziców o wszystkim co dotąd nieznane (opowieści osób trzecich na ten temat się nie liczą się jako wiedza!) jest zawsze wyobrażeniem najgorszego co może się zdarzyć, dopiero doświadczenie sprawia, że sprawa wydaje się być do ogarnięcia. Tadeusz zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, a droga mleczna zakończyła się - podobnie jak rozpoczęła - względnie spokojnie, bezstresowo i bezboleśnie. No dobra, trochę kłamię... jest boleśnie, kiedy patrzy się na upominające się o pierś dziecko, ale odmawia się. I jest boleśnie, kiedy mimo przekonania, że w piersiach prawie nic nie ma, doświadcza się nawału. I wcale nie jest bezstresowo, bo każdy dzień odstawiania, póki nie nadejdzie ostateczny koniec to stres - żeby się nie złamać, żeby nie dawać dziecku błędnych sygnałów, żeby wytłumaczyć mu odpowiednio, żeby sobie wytłumaczyć i żeby przetrwać. Obyło się jednak bez ofiar, a ja jestem z nas dumna!