sobota, 29 sierpnia 2015

Droga mleczna

W ciąży zakładałam, że będę karmiła piersią. Jednak bez większego przekonania, może pół roku jeśli tyle się uda, raczej nie dłużej. Rok karmienia wydawał mi się wtedy czymś kosmicznym, maksem możliwości, bo jak można karmić dziecko, które ma zęby, chodzi, próbuje mówić i generalnie jest takim całkiem sporym człowiekiem, który mógłby zjeść mięcho. 

Niepotrzebnie stresowałam się faktem, że powrót na studia, rozłąka z dzieckiem na dobre kilka godzin, stres przy egzaminach i cała otoczka mogą sprawić, że mleka nie będzie. Mogą, ale nie muszą. Idiotyczne jest stresowanie się na zapas czymś, co wcale nie musi mieć miejsca. Brakowało mi pozytywnego myślenia, ale wtedy do karmienia piersią podchodziłam na zasadzie "co ma być to będzie". Niby chciałam, niby się bałam, bo przecież kiedy kobieta kula się z wielkim brzuchem, w którym nosi pierwsze dziecko, wszystko jest jedną wielką niewiadomą.

Kiedy przyszło co do czego musiałam odciągać mleko "na zapas", czyli dni kiedy pozostawiałam panów samych na placu boju lub Tadeusz zostawał pod opieką dziadków, a ja ruszałam na studia. Nie było problemu, niczym dobrze prosperująca mleczarnia mroziłam mleko... którego Tadeusz nie chciał pić, podobnie jak mleka modyfikowanego, co oznacza, że na własne życzenie urządzał sobie pod moją nieobecność małe głodówki. I nadrabiał, kiedy tylko wchodziłam do domu. Gwarantuję, że nigdy nie widzieliście człowieka jedzącego z taką pasją - co zrobić, że chłopak nie akceptuje zamienników i je wyłącznie z "oryginalnego opakowania".

piątek, 7 sierpnia 2015

11. miesiąc z życia Tadzia

Jedenasty miesiąc z życia Tadeusza to zmiany, zmiany, zmiany... Potomek rośnie jak na drożdżach, zdobywa nowe umiejętności i zmienia się każdego dnia, ani się obejrzymy, a oznajmi nam, że wyprowadza się z domu. W tym miesiącu Tadeusz nauczył się robić brawo, brawo - jedna dłoń co prawda zawsze jest zaciśnięta w pięść, ale tak czy siak oklaski są nieodłącznym elementem wykonywania wielu innych czynności. O ile ma ochotę i dobry nastrój pokazuje również jaki jest duży - a jest taaaki duży. Jeśli coś mu nie pasuje to dla odmiany kiwa głową Nie, nie, nie i wiadomo, że nie wciśniesz już kolejnej łyżki zupy, ani nie doczekasz się, że dziecię pokaże to o co go prosisz.
Dorobił się również dwóch nowych zębów - górne jedynki (wielkie i ze szparą pomiędzy) wyrżnęły się dość szybko i bezboleśnie. Tadeusz nie był specjalnie marudny, nic mu nie dolegało i nawet ślina specjalnie się nie toczyła. Muszę przyznać, że ząbkowanie (póki co) nie daje się nam we znaki, nie taki diabeł straszny jak go malują. Nie chcę jednak chwalić dnia przed zachodem słońca, bo jeszcze nie jeden ząb czeka na wyrżnięcie, a nasza przygoda dopiero się zaczęła.