Zacznijmy od tego, że nienawidzę pakowania! Jednak pakowania z Tadziem u boku nienawidzę stokroć bardziej. Bez względu na to czy wyjazd ma trwać tydzień czy weekend, mając dziecko trzeba pogodzić się z tym, że torba pęknie w szwach, a auto będzie zapakowane po brzegi. My, od kiedy podróżujemy z Tadeuszem, zawsze wyglądamy jak cygański tabor.
Zaplanowaliśmy wyjazd, nad morze. To pierwsze poważna podróż Tadeusza, inna niż odwiedziny u dziadków i pradziadków. Do bliskich nigdy nie trzeba zabierać miliona toreb, bo pieluchy czy zabawka zawsze czekają na miejscu. W tym przypadku było inaczej, podróż w nieznane wymagała porządnego pakowania. Pomocne było jednak to, że w hotelu czekały na nas łóżeczko, wanienka, krzesełko do karmienia oraz czajnik elektryczny w pokoju - chociaż wielkogabarytowych gadżetów (poza łóżeczkiem) nie zabieralibyśmy ze sobą, to niewątpliwe udogodnienie.