Dorośli pytają: dziecko na plaży nago czy ubrane? Mnie zastanawia skąd w ogóle to pytanie, które właściwie mogłoby nie istnieć - dorośli nie chodzą po plaży nago, więc analogicznie, dzieci również powinny być ubrane. Pomijając plaże nudystów - tam wszyscy chodzą nago i nikt nie pyta o to, kto powinien się ubrać. Jednak skoro dyskusje wokół tematu się toczą, a rodzice spierają się ze sobą i argumentów nie brakuje żadnej ze stron konfliktu, to odpowiedź na pytanie nie jest taka oczywista.
Nie jestem w stanie do końca tego zrozumieć. Jestem zwolenniczką ubierania dzieci na plaży, żeby było jasne... chociaż wolę powiedzieć, że jestem za tym, by uczyć dzieci od najmłodszych lat tego, że istnieją pewne społeczne normy, wśród nich taka, że nie obnażamy się w miejscach publicznych. A plaża niewątpliwie takim miejscem jest, koniec i kropka. Wystarczy ubrać stosowny strój - strój kąpielowy, spodenki czy pampersa, jeśli dziecko go potrzebuje. Nie wiem czy przemówi do Ciebie kwestia higieny czy wygody, zrozumienia dla innych plażowiczów, którzy mogą nie mieć ochoty oglądać cudzego gołego tyłka czy może chęć ochronienia dziecka przed wzrokiem pedofila.
Nie obchodzi mnie, który z argumentów wybierzesz, tylko ubierz dziecku majtki.
Problem nagości dzieci nie kończy się na plaży. Istnieje również w innych miejscach przestrzeni publicznej, na przykład kiedy dziecko chce się kąpać w miejskiej fontannie, a mama rozbiera je do rosołu. Pomijam fakt, że woda chlorowana śmierdzi z daleka, że
zakaz kąpieli jak byk, na tabliczce obok. Gołe dziecko w centrum miasta.
Moim faworytem jest jednak "wysadzanie" dziecka w miejscu publicznym. Mam świadomość tego, że jeśli dziecko mówi, że chce mu się siku to zazwyczaj już prawie leci mu po nogach i nie ma za dużo czasu na szukanie toalety (chociaż jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, więc co ja tam mogę wiedzieć...)
A jeśli nie ma w okolicy szalet miejskich, ani sklepu czy instytucji, w której można by skorzystać z łazienki - nie ma wyjścia, trzeba szukać krzaczków. I nie wiem czy ludziom trzeba by zdefiniować czym jest krzak czy problem tkwi gdzie indziej, ale sama byłam świadkiem jak mama wysadzała około trzyletnią dziewczynkę na pasie zieleni przy głównej ulicy, chociaż metr dalej był parking a przy nim wysokie krzaki, za którymi śmiało można było załatwić potrzebę dyskretnie.
Czy naprawdę nie można było zrobić trzech kroków więcej, żeby nie świecić dziecięcym tyłkiem w centrum miasta? W końcu trzylatek naprawdę pojmuje co się wokół niego dzieje i można mu wpajać podstawowe informacje o świecie, na przykład taką, że
miejsc intymnych przechodniom nie pokazujemy.