Macierzyństwo dla mnie to Oskar, Bartek i Marta. W tych trzech
imionach zaczyna się i kończy mój świat. Jestem mamą na trzech etatach. Jestem też
oczywiście córką, siostrą, żoną i koleżanką. Jednak od dobrych 15 lat mój świat
kręci się wokół kolejnych małolatów przychodzących na świat i dorastających w naszej rodzince. Początek mojej macierzyńskiej drogi był bardzo ambitny i planowany z rozmachem. Praca do siódmego miesiąca ciąży,
potem miał być krótki urlop macierzyński i… tu życie zweryfikowało moje
podejście do bycia mamą. Kiedy na świecie pojawił się Oskar, przepadłam!
Tak oto ja - wszędobylska, wszystko potrafiąca załatwić Dorota stałam się prawdziwą kwoką drżącą o swojego pisklaka! Biedny był ten mój pisklak… Po jakimś czasie otworzyły mi się oczy i doszłam do wniosku, że chyba jestem walnięta i muszę dać pożyć mojemu dziecku. A w związku z tym, że miłości we mnie było ciągle dużo dla jednego dziecka to na świecie pojawił się Bartek. Teraz Oskar nabrał wiatru w żagle i poooszedł w świat, trzyma się byle dalej od mamusi, za to Bartkowi z taką mamą-kwoką było dobrze. Nauka jednak nie poszła w las, miałam już doświadczenie i nie stałam już nad Bartkiem z wiecznym parasolem ochronnym. On już mógł się przewrócić, nabić sobie guza czy wsadzić garść piachu do buzi, a ja sobie z tym radziłam. To naprawdę była duuuża zmiana! Z perspektywy czasu stwierdzam, że takich grzecznych dzieci jak moje to już teraz nie robią!
Chłopcy byli już kawalerami do wzięcia, gdy na świecie pojawiła się nasza
Księżniczka… a może raczej Merida Waleczna! Dziewczynka, która od początku pokazała, że ma
charakter. Katary, kolki, zęby – wszystko przeżywała potrójnie. Czasami
myślę, że osioł jest mniej uparty niż moja córka. Liczę jednak na to, że bunt
dwulatka kiedyś minie.
Mój plan na życie jest prosty - przeżyć okres buntu u nastolatka i dwulatki, a
potem czekać na następny. Nie, żartuję! Wszystkim polecam dużą różnicę
wieku między dziećmi, korzystają na tym zarówno mali, jak i duzi.
Czekam jednak z utęsknieniem na czas, kiedy będę mogła samotnie wziąć prysznic
czy skorzystać z toalety bez widowni. Usiąść spokojnie z książką i przeczytać więcej niż
stronę. Pójść do lasu na grzyby, a nie patyki i szyszki. Na wakacje
zapakować jedną walizkę a nie małą ciężarówkę. To takie prozaiczne rzeczy, ale
każdy kto ma dziecko, wie o czym mówię.
Nie żałuję jednak ani jednej chwili oddanej moim dzieciom. Mam
nadzieję, że wyrosną na ludzi potrafiących radzić sobie z trudnościami,
ale nie kosztem innych. Mam nadzieję nie stłamsić ich talentów i
wypuścić na szerokie wody ludzi wolnych, odważnych i dobrych, bo jestem przekonana, że poczynione dobro powraca - dwa razy. Moje macierzyństwo jest piękne, a Wam kochane życzę żeby Wasze też takie było... i do zobaczenia
gdzieś na placu zabaw, w kawiarni lub w kinie...
***
Mam na imię Dorota, jestem mamą na pełen etat od 15 lat. Poza tym jestem też córką, siostrą, żoną, koleżanką, ale kto by o tym pamiętał mając trójkę dzieci. Lubię czytać literaturę faktu, szczególnie z okresu II wojny światowej. Biegam, nie tylko z siatkami ale dla sportu. Lubię piec ciasta, potem zjadać. Kiedyś lubiłam różne robótki ręczne i mam nadzieję wrócić do nich w najbliższym czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz