Wszystko zaczęło się 23 kwietnia 2014 roku, kiedy na teście
pojawiły się dwie kreski. Pierwsze moje reakcje to strach i panika. Miałam przecież tyle planów: chciałam wyjechać, muszę skończyć studia, jak my sobie poradzimy i co powiedzą rodzice? Dokładnie takie myśli wędrowały po mojej
głowie przez cały dzień. Uspokoiłam się i postanowiłam sprawdzić to u
ginekologa. Następnego dnia miałam wizytę. Gdy lekarz potwierdził, że jestem w 6
tygodniu ciąży, nadeszła kolejna fala paniki - co teraz, jak to będzie? Chłopak w
delegacji, rodzice mieszkają poza miastem. Usiadłam wieczorem w pokoju, sama. Zaczęłam myśleć. Doszłam do wniosku, że nie jestem przecież pierwszą osobą, która urodzi dziecko w trakcie studiów. Jestem ambitna, więc ze studiami dam radę. Powoli zaczęłam się
uspokajać i myśleć, że to maleństwo, które się we mnie rozwija, będzie MOIM
DZIECKIEM, moim największym szczęściem. Dam przecież radę to wszystko pogodzić,
poradzimy sobie, na pewno nam ktoś pomoże. Uspokoiłam się.
Mała Lenka Fot. Patrycja Machcińska |
Kolejne wizyty u lekarza sprawiały mi coraz więcej radości, słuchanie bicia serduszka i pierwsze kopniaki. Wiadomo, że jeszcze nie raz pojawiał się strach czy wszystko będzie dobrze. Nasze kochane dziecko bardzo długo nie chciało pokazać czy jest chłopcem czy dziewczynką. W końcu we wrześniu dowiedzieliśmy się, że będzie dziewczynka. Radość ogromna! Chociaż z imieniem mieliśmy wielki problem to zdecydowaliśmy, że będzie Lenka. I tak oto nasza kochana córka pojawiła się na świecie dwa dni po planowanym terminie, czyli 19 grudnia o godzinie 10:02. Nie pamiętam już bólu, tak bardzo cieszyłam się, kiedy położono mi Lenkę na brzuszku. Tak bardzo cieszyłam się, że już jest z nami, że zapomniałam o całym bólu i strachu, które mi wcześniej towarzyszyły.
Początki
bywały ciężkie, chociaż nie mogę narzekać, ponieważ Lena nie miała kolek.
Jednak kiedy pojechaliśmy sprawdzić stan bioderek okazało się, że nasza córka
ma dysplazje obu stawów biodrowych i potrzebna jest orteza. Wtedy dopiero
zaczęły się małe schody, Lena musiała nosić ją 24/7 z przerwami na zmianę
pampersa i kąpiel. Było ciężko, jednak daliśmy radę i po 6 miesiącach mogliśmy z wielką
radością schować ortezę głęboko do szafy. Kilka tygodni temu byliśmy na kontroli i
lekarz powiedział, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Całe szczęście! Było trochę strachu, ale znów się uspokoiłam.
Lenka z rodzicami - Patrycją i Mateuszem Fot. Album rodzinny |
Cieszę się
każdym dniem z moim największym skarbem, teraz nie wyobrażam sobie życia bez
niej. Co prawda postawiłam przed sobą spore wyzwanie - łączę studiowanie z pracą i wychowywaniem dziecka, a teraz
dodatkowo kończę robić prawo jazdy (w końcu!), ale mam mojego mężczyznę, tatę
Lenki, który wspiera mnie w tych najgorszych momentach i chwilach załamania. Oboje wiemy, że damy radę, w końcu tworzymy rodzinę - trzymamy się razem, a we trójkę nic nie jest nam straszne!
***
Jestem Patrycja, mam 23 lata, od ponad roku jestem mamą
cudownej Lenki (1l.). Z wykształcenia dziennikarka. Uwielbiam muzykę, różnorakie
festiwale muzyczne, fotografię, książki, szczególnie kryminały medyczne Tess
Gerritsen, którą uwielbiam! Jednak to góry są moją największą pasją, którą w
przyszłości chciałabym zarazić moją córkę.
Nie tylko charakerek Lenka ma po mamie, z dnia na dzień coraz bardziej Cię przypomnia! :)
OdpowiedzUsuńPrawda! Coraz bardziej jest podobna :)
Usuń