Bardzo dobrze pamiętam moment, gdy pomyślałam "ojej... mam owulację... teraz na pewno będę w ciąży!". Tak się też stało. Od tamtej chwili świadomość, że będę mamą była dla mnie źródłem nieustannej radości. Sama ciąża przebiegała absolutnie prawidłowo, całymi dniami wcinałam bułki mleczne na przemian z sokiem pomidorowym, a wieczorem, aby zmniejszyć nudności popijałam herbatkę z imbirem przygotowaną przez męża. Raz po raz widywaliśmy nasze maleństwo na ekranie USG, ale za to codziennie gadaliśmy do brzucha, w którym najczęściej około północy malec zaczynał robić spacery. To były początki...
Ola i Marcinek fot. Album rodzinny |
A dziś? Za każdym razem, gdy przytulam to małe, miękkie ciałko, ogarnia mnie ogromne szczęście i wdzięczność, że z nami na tym świecie jest. Dzięki macierzyństwu odkryłam w sobie nieznane mi dotąd pokłady cierpliwości i siły, by pomimo zmęczenia być czułą, delikatną, nie podnosić głosu i układać o 1 w nocy czterdziesty raz, z tych samych sześciu klocków wieżę, by moje dziecko z uśmiechem na buźce jednym ruchem znów doprowadziło ją do stanu nieładu. To również codzienna troska, okraszona mnóstwem buziaków, przytulania i bliskości, zwłaszcza przy karmieniu piersią i noszeniu mojego chuścioszka. To również fascynacja życiem, pokazywanie i odkrywanie wraz z dzieckiem świata na nowo.
Ola i Marcin fot. Album rodzinny |
***
Mam na imię Ola i jestem mama 8-miesiecznego Marcinka
oraz żoną mojego ukochanego męża Michała. Uwielbiam czytać książki,
chodzić na długie spacery, a także gotować i piec, choć sama nie lubię
jeść. Z powołania i zawodu jestem lekarzem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz