czwartek, 26 maja 2016

Marlena Czym jest dla mnie macierzyństwo? / Martyna

Mama... Tak jestem mamą, ale czasem dalej łapię się na tym, że ciężko mi w to szczęście uwierzyć. Instynkt macierzyński obudził się we mnie bardzo wcześnie, od zawsze kochałam dzieci i czekałam na to swoje, małe ukochane serduszko.

23 Maja 2014 roku lekarz potwierdził - 5 tydzień ciąży. I tak zaczął się okres przygotowań do narodzin naszej małej kruszynki, to znaczy: szał zakupów czas start! A 10 Września o godzinie 17:30 dowiedzieliśmy się, że Kruszynka będzie chłopcem. Ku mojej wielkiej uciesze, bo bardzo chciałam mieć chłopca - syna! Ciążę znosiłam dość dobrze. Ominęły mnie mdłości, wszelkiego rodzaju zachcianki i do samego końca byłam "na chodzie". Za to poród, to już niestety inna bajka... Porodu z bólami krzyżowymi nie polecam nikomu, a właściwie nikomu nie życzę - dużo bólu i godziny wlekące się bez końca. Finał tych męczarni był jednak piękny. Tak, w końcu, 24 Stycznia 2015 roku o godzinie 15:25 (3 dni po terminie) na świat przyszedł Natan!
monika kegel
Marlena i Natan
fot. Monika Kegel

Właśnie w taki sposób zaczęła się moja najwspanialsza życiowa kariera... Kariera Mamy. Nigdy nie zapomnę chwil, kiedy tuż po porodzie położna położyła mi syna na brzuchu - ciało do ciała, nasz pierwszy kontakt, łzy szczęścia same cisnęły mi się do oczu. Największe szczęście jakie można sobie wyobrazić.

Czym jest dla mnie macierzyństwo? Darem - darem, za który codziennie dziękuję. Macierzyństwo jest też lekcją i najważniejszym życiowym sprawdzianem. Sprawdzianem, który mam nadzieję zdam jak najlepiej. Staram się bardzo, każdego dnia. Nie jestem matką idealną i wcale nie chcę taka być. Pragnę tylko, aby moje dziecko miało szczęśliwe dzieciństwo, żeby mój syn wyrósł na wspaniałego mężczyznę.

Kiedyś przeczytałam piękne słowa: To nie ja dałam ci życie - to życie, dało mi Ciebie. Właśnie w taki sposób podchodzę do macierzyństwa. To nie ja dała życie, to ja życie dostałam! 

Początki naszego wspólnego życia były dość łatwe. Obyło się bez kolek, bolesnego ząbkowania i chorób. Natanek pozwolił mi spokojnie wczuć się w rolę mamy. Już po miesiącu zaczął przesypiać całe noce - szkoda tylko, że jakiś czas później mu to minęło... Codziennie uczymy się od siebie nawzajem czegoś nowego. Od samego początku z wielką radością patrzyłam, jak mój pierworodny się rozwija. Jestem szczęśliwa, że mogłam patrzeć na wszystkie jego pierwsze razy - pierwsze chwile raczkowania, pierwsze samodzielne siadania, pierwsze razy, gdy sam wstał w swoim łóżeczku, pierwszy samodzielny krok i wiele innych momentów, które mogą wydawać się błahe. Dla mnie były bardzo ważne, cieszę się, że ich nie przegapiłam. Ten czas zleciał tak szybko - dopiero go urodziłam, a on już biega i terroryzuje cały dom! 

Natan
fot. Marlena Kabat

Mój syn to Natan (Szatan) - bardzo absorbujące czas dziecko. Mój 15 miesięczny Królewicz. Pan mojego życia, niestety snu też. Wszędzie go pełno, oczu nie można z niego spuścić, by zaraz czegoś nie zbroił, tylko czyha na nadarzającą się okazję. Ma talent - wspinanie się na parapet z zawrotną prędkością. Pamiętam jak czekałam na jego pierwszy krok, teraz momentami wolałabym, żeby raczkował. Ma hobby - uporczywe wyrzucanie z szafek ciuchów mamy. Swoją drogą, dlaczego nie Taty? Jego ulubiona muzyka to piosenka z reklamy Oreo, wersja z Wampirem, Makumba z rep. Big Cyc oraz wszelkiego rodzaju piosenki dla dzieci - chociaż tańczy do wszystkiego co ma jakąkolwiek melodię. Czasem nawet bez melodii tańczy. Ma nałogi - maminy cycuś. W nocy, w dzień, czy o poranku, mamy cycuś bez ustanku! To właśnie on - taka mała istotka zawładnęła całym moim życiem! Wywróciła je do góry nogami, zakręciła zupełnie i sprawiła, że nic innego się nie liczy. Taka mała istotka, a zrobiła wielkie zamieszanie! 

Jestem mamą na pełen etat. Czy czegoś mi brakuje? Może czasem chwili dla siebie, by usiąść pod kocem z kubkiem herbaty w ręku i poczytać dobrą książkę. Kiedyś mogłam tak godzinami. Poza tym czasem wypadu z koleżankami na plotki, na ukochaną mrożoną kawę. Spontaniczności... Brakuje, ale tylko czasem! Tak naprawdę nigdy w życiu bym się nie zamieniła, bo teraz mam to co najważniejsze!

***

Marlena. Mam 28 lat. Z zawodu jestem Matką Wariatką, pracującą 24h/dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku - tak od 15 miesięcy, chociaż teoretycznie widnieję jako bezrobotna. O ironio, bezrobotną bym się nie nazwała! Moim hobby są codzienne zabawy, spacery i treningi cierpliwości oraz pomysłowości w zadowalaniu i zaciekawianiu szefa - Szatana. Poza tym lubię dobre książki i mrożoną kawę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...