Wiecie co
w macierzyństwie jest najgorsze? Żyjemy w społeczeństwie, które uważa,
że ma prawo do oceniania naszych relacji z dzieckiem i zachowań podpatrzonych
na ulicy a co więcej wytykania nam zauważonych błędów, nigdy prosto w oczy. Najgorsze w tym społeczeństwie są właśnie matki, jedna
świętsza od drugiej. W tym środowisku, krytykowanie, oceniania i komentowanie są na
porządku dziennym. Oczywiście póki to ja - matka idealna, najświętsza w okolicy
- krytykuję, oceniam i komentuję innych, bo jeśli chodzi o mnie to nikt nie ma
prawda wchodzić z butami w moje życie. Zgadza się?
Sama każdego
dnia uczę się nie oceniać innych, a wszystko chociażby dzięki Tacie Tadeusza,
który zawsze stara się najpierw rozważyć wszystkie możliwości, a dopiero potem
wyciągać wnioski, i który stara się poznać temat, zanim zabierze głos. W
większości afer medialnych brakuje mu zawsze przedstawienia drugiej strony
medalu (ach Ci dziennikarze...) i dystansu, którego ja próbuję się uczyć, którego próbuję nabrać, zanim wydam - być może krzywdzący i niesłusznie wydany
- osąd. Sama nie chcę, żeby ktokolwiek
osądzał mnie na podstawie sytuacji wyrwanej z kontekstu. Właśnie Tata Tadeusza nie raz, nie dwa zwracał mi uwagę na to, że oceniam rzeczywistość przez pryzmat odcinka wyrwanego z pewnej całości i krytycznym okiem patrzę na coś, czego tak naprawdę dokładnie nie sprawdziłam i nie widziałam w pełnej krasie. Trudno było mi się z nim nie zgodzić, a druga rzecz, zawsze bardzo łatwo jest oceniać sytuację, póki jesteśmy jedynie obserwatorami i sprawa bezpośrednio nas nie dotyczy. Jak wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia... w związku z tym bezdzietni chętnie doradzają jak zająć się niemowlakiem, a matki niemowlaków z przyjemnością wypowiedzą się, jak radzić sobie ze starszakiem, który akurat przechodzi wszystkie możliwe bunty na raz. W końcu wszystko jest takie proste i oczywiste, prawda?