piątek, 18 listopada 2016

Bunt dwulatka

Prosiłam Tadeusza, żeby nie zamykał drzwi od piwnicy, póki nie wyciągnę wózka, bo chcę mieć go na oku. Zamykał, mimo że prosiłam kolejne kilkanaście razy. W końcu naprawdę zirytowana pytam: Tadeusz, ile razy ja mam do Ciebie mówić?!
Chwila zastanowienia. Na palcach pokazał, że "dwa".
Szlag mnie trafił, ale jak tu się gniewać, kiedy dziecko rozkłada nas na łopatki w ciągu kilku sekund. Nie da się ukryć i nigdy nie będę udawała, że jest inaczej - moje dziecko wyprowadza mnie z równowagi kilkanaście razy dziennie. Nawet jeśli stwierdzam, że moja cierpliwość jest wielka (a nigdy nie była to moja mocna strona...) to ciągle jest za mała w obliczu wyzwania, jakim jest znany wszystkim rodzicom bunt dwulatka. Czy tego chcemy, czy nie to większości rodziców dwulatek kojarzy się z buntem i trudno ten schemat obejść. Tak po prostu się przyjęło, że wszystkie niepożądane przez rodziców zachowania małego człowieka można podciągnąć pod bunt dwulatka. To tak samo, jak wkurwiona kobieta żrąca czekoladę na przemian z chipsami ma okres, nie inaczej. A wracając do dwulatków to każde zachowanie, każde emocje, właściwie wszystko można usprawiedliwić wówczas buntem. Wiecie - nic nie zrobisz, taki wiek, wszystkie dzieci tak mają, trzeba przetrwać...
 Co to jest bunt dwulatka?
Bunt dwulatka to nic innego jak naturalny okres w rozwoju małego człowieka, w którym zdaje on sobie sprawę, że jest odrębną jednostką i pragnie samostanowienia o sobie. Chce móc decydować o wszystkim,  dostawać to czego oczekuje i przeciwstawiać się rzeczywistości, która niekiedy bywa dla niego niewygodna. Doskonale jednak wiemy, że dwulatek nie może sam o sobie decydować, a wiele dziecięcych pragnień nie może zostać zaspokojonych, stąd właśnie złość, frustracja, małe awantury i cały ten tytułowy bunt, wiele emocji, z którymi mały człowiek nie umie sobie poradzić. Dziecko zaczyna sprawdzać na ile może sobie pozwolić, w którym miejscu leży granica postawiona przez rodziców i czy aby na pewno nie można jej przesunąć. Dziecko próbuje stawiać na swoim, nawet jeśli jest skłonne znaleźć konsensus z rodzicami to nie potrafi tego dokonać na zasadach, jakimi posługują się dorośli. Dziecko nie zna mechanizmów chociażby osiągania kompromisu, nie zna sztuki manipulacji, więc działa intuicyjnie...
Jakie zachowania najczęściej przypisuje się buntowi dwulatka?
  • Nadużywanie słowa "nie"
    Bez względu na to czy dziecko rzeczywiście chce się sprzeciwić czy nie, to słowo pasuje zawsze i wszędzie. U nas nie, nie, nie to właściwie pierwsze używane przez Tadeusza słowa, długo przed skończeniem drugiego roku życia.
  • Zadawanie pytań: A co to? A dlaczego? A po co?W kółko to samo, naprawdę nie ma znaczenia, że na te pytania odpowiedziałaś już osiemdziesiąt osiem razy w ciągu minuty...
  • Ja sam!!!
    Samodzielność przede wszystkim. Dziecko chce robić samo wszystko, szczególnie to czego jeszcze nie potrafi, chce doświadczać i uczyć się życia, bez pomocy osób trzecich.
  • Ataki niewiadomoczego - krzyk, płacz, rzucanie się na ziemię i szarpanie...
    Wbrew wszelkim pozorom dzieci nie robią tego bez powodu, zawsze o coś chodzi... tylko o co?
  • Robienie na przekór
    Mama prosi żeby zjeść obiad - dziecko nie zje, a jeśli poprosi o to, żeby nie rzucało zabawkami to raz dwa zaobserwować można trajektorię lotu klocków z jednego kąta pokoju na drugi.
  • Pragnienia realizowane tu i teraz
    Dla dziecka, które nie ma poczucia czasu nie ma opcji: później, zaraz, po obiedzie, jutro...
  • Sprzeczne zachowania
    Dziecko niszczy zabawkę, a chwilę potem płacze, że jest ona zniszczona i nie nadaje się do zabawy.
  • Odmowa zrobienia czegoś o co się prosi
    Dziecko nie chce zjeść obiadu, kiedy jest o to proszone, ale chętnie zrobi to kiedy samo uzna za stosowne. Proste jak drut, kto lubi kiedy ktoś układa mu życie...
  • Rysowanie, malowanie po ścianach
  • Silne zainteresowanie gniazdkami, kablami, koszem na śmieci, piekarnikiem...
Zebrałam do kupy punkty znalezione tu i ówdzie - w książkach, na stronach internetowych, blogach, w poradnikach dla rodziców... i jak czytam niektóre to szlag mnie trafia. O ile mogę zgodzić się z tym, że napady histerii nazwane przeze mnie atakiem niewiadomoczego, można uznać za objaw buntu dwulatka, tak zainteresowanie gniazdkiem to po prostu najzwyklejsza ciekawość i chęć poznawania świata. To samo dotyczy upierdliwego zadawania pytań o rzeczy dla nas oczywiste, dla dziecka zupełnie nowe. Mały człowiek, które nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia i nie ma świadomości konsekwencji wynikających z pewnych działań, ten piekarnik nie różni się niczym od książki na półce. Ciekawość to ciekawość. Tadeusza swego czasu bardzo interesował piekarnik, a że w naszym domu często się z niego korzysta to zaangażowałam Tadka w pomoc przy pieczeniu ciasta i bardzo szybko nauczył się, że nie wolno dotykać piekarnika, bo jest gorący. To samo tyczy się rysowania po ścianach, gniazdek, kosza na śmieci i innych. Trzeba tłumaczyć dziecku konsekwencje zachowań, a nie zachowania tłumaczyć buntem...
Jak reagować na bunt dwulatka?
Nie wiadomo... Jedni rodzice radzą by nie reagować i przeczekać, inny każą wstrząsnać dzieckiem żeby się opamiętało, a jeszcze inni mówią o tym, by bezgranicznie kochać i pozwalać na wiele, bo miłość i swoboda są kluczem do sukcesu. Wybór należy do Ciebie, bo to Ty jesteś rodzicem swojego dziecka. 

Psychologowie i pedagogowie za złoty środek uznają natomiast niepopadanie w skrajności i znalezienie równowagi między poczuciem wolności a uczuciem miłości. Dziecko ma mieć poczucie, że jest kochane, nawet jeśli postępuje niewłaściwie, ale jednocześnie wie, że jest nadzorowane przez stanowczych i konsekwentnych rodziców, którzy stawiają granice. Bunt dwulatka to ważny czas dla relacji rodzic - dziecko. To okazja do socjalizacji małego człowieka i wprowadzenia go w świat, który rządzi się pewnymi prawami, okazja do nauczenia go pewnych mechanizmów. To okazja do pokazania małemu człowiekowi, że stanowi jeden element spośród wielu i życie to sinusoida - czasem  ciężką pracą i walką z przeciwnościami osiągnie to na czym mu zależy, ale innym razem będzie musiał pogodzić się z porażką. Brzmi to wszystko górnolotnie, ale kiedy uczyć tego dzieci, jak nie teraz? To trudne zadanie dla rodzica, nie ma co się oszukiwać... jednak każdy rodzic chce by jego dzieci były w przyszłości zaradne, samodzielne i asertywne, a jednocześnie empatyczne, pokorne i bardziej pracowite, niż roszczeniowe. Rzecz w tym, że nie będą takie w przyszłości, jeśli nie nauczymy ich tego teraz.
Jeśli dziecko chce włożyć głowę do kibla to nie zabraniasz mu tego robić, ale przedstawiasz własny pogląd i spektrum możliwych rozwiązań problemu a następnie w poczuciu miłości i akceptacji pozwalasz zdecydować czy włoży głowę do kibla czy nie - twierdzi ciocia Tadeusza,  pedagog
My właśnie to poczucie miłości i akceptacji chcemy zapewniać swojemu dziecku, chociaż czasem wiele razy trzeba zagryźć zęby, bo nikt przecież nie obiecywał, że będzie łatwo. Generalnie nie lubię myśleć o moim synu jak o buntowniku. Jak o człowieku, który za wszelką cenę buntuje się przeciwko mnie i całemu światu. Naprawdę tego nie lubię! Myślę o nim, jak o równym sobie. Staram się go wysłuchać i zrozumieć, czasem dam mu chwilę na ochłonięcie i pobycie samemu ze sobą, by innym razem zalać go miłością.

Przede wszystkim jednak widzę, że lekiem na wszelkie zło jest czas - nie: daj sobie czas, przeczekaj, to minie... ale czas poświęcony dziecku, który pozwoli Tobie, jako rodzicowi wiele zrozumieć, zaobserwować a dziecku pozwoli się Tobą nacieszyć. Mam z tym cholerny problem, bo większość zabaw nudzi mnie szybciej niż Tadeusza i zaraz szukam czegoś, co można by zrobić żeby się oderwać, a jednocześnie widzę jak bardzo on potrzebuje mojego czasu, mojej uwagi skupionej na nim, mnie po prostu. Nie dziwię się, że moje dziecko uwielbia bawić się z dziadkami czy tatą, bardziej niż ze mną, bo oni w zabawę angażują się całym sobą, a ja jeszcze myję podłogę, obieram ziemniaki, myślę kiedy znajdę czas na napisanie posta... I widzę kiedy moje dziecko jest smutne, wścieka się czy rozrabia - nie dlatego, że jest niegrzeczne czy zbuntowane, ale dlatego, że chciałoby żebym rzuciła wszystko w cholerę i spędziła z nim czas, tylko z nim.

I chociaż tysiąc razy dziennie z równowagi wyprowadza mnie: A co to? To jednak staram się odpowiadać. A co to? - Szynka. A co to? - Serek. A co to? - Chlebek. A co to? - Masełko. A co to? - Szynka. A co to? - Serek... Czasem mam ochotę odpowiedzieć - Jajco!, ale wtedy Tadek krzyczy oburzony, że to nie jest ko ko ko (czyt. jajko). Staram się przede wszystkim pamiętać, że bunt dwulatka to nie jest atak wymierzony przeciwko mnie, tylko okazja do tego, by wzajemnie wiele się nauczyć.

7 komentarzy:

  1. Ha! na szczęście ten problem mnie nie dotyczy! Moje dziecko ma .. ło cholera 14 miesięcy! toż to zaraz.... łeeee łee:( Przyda się napewno, to co napisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się boję takie buntu u mojego synka...dyscyplina i rodzicielstwo bliskosci to ciezka praca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzicielstwo bliskości, konsekwencja, cierpliwość... wszystko to ciężka praca, ale owoce mam nadzieję są tego warte!

      Usuń
  3. Ja mam 2 tyg noworodka i mam wrażenie że mała ma swój własny bunt 2 tygodniowego bobasa! :)

    OdpowiedzUsuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...