środa, 15 czerwca 2016

Dziecko z gołym tyłkiem

Dorośli pytają: dziecko na plaży nago czy ubrane? Mnie zastanawia skąd w ogóle to pytanie, które właściwie mogłoby nie istnieć - dorośli nie chodzą po plaży nago, więc analogicznie, dzieci również powinny być ubrane. Pomijając plaże nudystów - tam wszyscy chodzą nago i nikt nie pyta o to, kto powinien się ubrać. Jednak skoro dyskusje wokół tematu się toczą, a rodzice spierają się ze sobą i argumentów nie brakuje żadnej ze stron konfliktu, to odpowiedź na pytanie nie jest taka oczywista. Nie jestem w stanie do końca tego zrozumieć. Jestem zwolenniczką ubierania dzieci na plaży, żeby było jasne... chociaż wolę powiedzieć, że jestem za tym, by uczyć dzieci od najmłodszych lat tego, że istnieją pewne społeczne normy, wśród nich taka, że nie obnażamy się w miejscach publicznych. A plaża niewątpliwie takim miejscem jest, koniec i kropka. Wystarczy ubrać stosowny strój - strój kąpielowy, spodenki czy pampersa, jeśli dziecko go potrzebuje. Nie wiem czy przemówi do Ciebie kwestia higieny czy wygody, zrozumienia dla innych plażowiczów, którzy mogą nie mieć ochoty oglądać cudzego gołego tyłka czy może chęć ochronienia dziecka przed wzrokiem pedofila. Nie obchodzi mnie, który z argumentów wybierzesz, tylko ubierz dziecku majtki.

Problem nagości dzieci nie kończy się na plaży. Istnieje również w innych miejscach przestrzeni publicznej, na przykład kiedy dziecko chce się kąpać w miejskiej fontannie, a mama rozbiera je do rosołu. Pomijam fakt, że woda chlorowana śmierdzi z daleka, że zakaz kąpieli jak byk, na tabliczce obok. Gołe dziecko w centrum miasta. Moim faworytem jest jednak "wysadzanie" dziecka w miejscu publicznym. Mam świadomość tego, że jeśli dziecko mówi, że chce mu się siku to zazwyczaj już prawie leci mu po nogach i nie ma za dużo czasu na szukanie toalety (chociaż jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, więc co ja tam mogę wiedzieć...) A jeśli nie ma w okolicy szalet miejskich, ani sklepu czy instytucji, w której można by skorzystać z łazienki - nie ma wyjścia, trzeba szukać krzaczków. I nie wiem czy ludziom trzeba by zdefiniować czym jest krzak czy problem tkwi gdzie indziej, ale sama byłam świadkiem jak mama wysadzała około trzyletnią dziewczynkę na pasie zieleni przy głównej ulicy, chociaż metr dalej był parking a przy nim wysokie krzaki, za którymi śmiało można było załatwić potrzebę dyskretnie. Czy naprawdę nie można było zrobić trzech kroków więcej, żeby nie świecić dziecięcym tyłkiem w centrum miasta? W końcu trzylatek naprawdę pojmuje co się wokół niego dzieje i można mu wpajać podstawowe informacje o świecie, na przykład taką, że miejsc intymnych przechodniom nie pokazujemy.

Nie rozumiem tego, naprawdę.

Jedna z mam - zwolenniczka golasów na plaży - w dyskusji powołała się na badania (nie wiadomo, gdzie, kiedy i przez kogo przeprowadzane...), które mówią o tym, że "zwłaszcza w przypadku chłopców, naturalne traktowanie nagości we wczesnym dzieciństwie (...) powoduje obniżenie zachowań destrukcyjnych w wieku młodzieńczym, do których należeć mogą m.in. sięganie po narkotyki, rozboje czy kradzieże.". Czy naturalne traktowanie nagości to bieganie z gołym tyłkiem po plaży, bo wszyscy chłopcy w kąpielówkach to przyszli złodzieje i narkomani? Swoją drogą uwielbiam, kiedy ludzie powołują się na "rzetelne badania".

A w ramach wyjaśnienia - mam nadzieję, że jednak moje dziecko nie wyrośnie na ćpuna i złodzieja. W naszym domu temat nagości nie jest tabu. Nie zamierzam wmawiać dziecku, że ciało jest złe, że nie można pokazywać go nigdy i nikomu, że o sprawach intymnych czy cielesnych nie można rozmawiać, wręcz przeciwnie. Ja lubię swoje ciało i nie mam kompleksów, więc niech moje dziecko postrzega siebie w  ten sam sposób. W domu razem się kąpiemy - chociaż kąpiel mamy z prawie dwulatkiem, dla niektórych brzmi patologicznie. Przebieramy się w obecności dziecka i jego przebieramy czy kąpiemy bez zamykania oczu.  Jednak mimo wszystko chcemy nauczyć go, że nie przed każdym należy się rozbierać, że jego miejsca intymne są jego i nie należy ich pokazywać wszystkim oraz, że są miejsca, w których obowiązują pewne normy społeczne, więc wypada się dostosować. I bardziej naturalne niż latanie z gołym tyłkiem przy ludziach jest dla mnie to, że kupię synowi kąpielówki albo zaprowadzę go do toalety czy przynajmniej gdzieś na ubocze...

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy tekst, uważam że w dzisiejszych czasach powinna przeczytać go również nie jedna kobieta. Wstawianie polnagich zdjęć do internetu też moim zdaniem wydaje się nie na miejscu, ale co się nie robi żeby mieć jak najwięcej laików bo o to teraz chodzi. Także mamy dbają o intymność dziecka ale niektóre niech też zadbają o swoją bo same się proszą o nie przyjemne wyzwiska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda to prawda, o wrzucaniu żenujących zdjęć do sieci też ostatnio pisałam. Jakby nie było te dwa tematy mają wiele wspólnego, a przykładem dla dzieci jesteśmy my - dorośli, więc masz rację, że warto zacząć od siebie!

      Usuń
  2. Kochana, ja nadal czekam na disqusa na blogu :) Ale i tak skomentuję, twarda będę!
    Jestem wielką przeciwniczką gołych dziecięcych tyłków na plaży, promenadzie, pod krzaczkiem na szybkie siku i jestem zdecydowanie przeciwna takim praktykom! Mój własny, osobisty Ojciec wyrzucał z plaży nad morzem zboczeńca robiącego zdjęcia gołym maluszkom! Myślał, że nikt się nie zorientuje, ale nikt nie oszuka "pana policjanta" ;) Nie narażajmy naszych dzieci na cudze spojrzenia! Chrońmy ich prywatność!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładasz disqusa na miniaturowej? A można wtedy importować dotychczasowe komentarze?

      Co za zgodność, gołym tyłkom mówimy stanowcze: nie!

      Usuń
  3. Z tego powstaje kolejny temat i problem później - profilaktyki nadużyć seksualnych wobec dziecka. Jak mu potem wyjaśnić kiedy pokazywanie narządów płciowych obcym ludziom jest złe, kiedy matka chętnie rozbiera córkę na pasie zieleni. Swoją drogą polecam się jako pedagog do zrobienia o tym posta np. rozmowy.

    OdpowiedzUsuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...