niedziela, 7 lutego 2016

17. miesiąc z życia Tadzia

Siedemnasty miesiąc za nami, ale ten czas szybko leci... ledwo co pisałam, że Tadeusz nie jest już bobasem, a prawdziwy z niego chłopiec, tymczasem ten chłopiec rośnie jak na drożdżach, zmienia się każdego dnia i stale nas zaskakuje. Naprawdę ze wszystkich pięknych rzeczy na świecie, obserwowanie rozwoju małego człowieka jest najpiękniejsze. Pojmujecie, jak można tak szybko uczyć się nowych rzeczy i z taką łapczywością poznawać świat? Ja nie. Cały czas jestem pełna podziwu dla mojego syna. Mojego małego człowieka, za którym nie sposób już nadążyć. A będzie jeszcze trudniej, zdaję sobie z tego sprawę. Nie mniej jednak, niesamowita jest dziecięca ciekawość świata, chęć do życia, wrażliwość, sposób w jaki dzieci przeżywają i postrzegają każdą najdrobniejszą rzecz. My, dorośli, już tego nie mamy...
W tym miesiącu nie będę mówiła Wam o tym co Tadeusz robi, a czego nie... robi wiele, a wiele nie robi. Jak to w wieku siedemnastu miesięcy bywa. Nie mówi, ani nie sika na nocnik. Za to kiedy nie patrzymy, wchodzi na poręcz fotela i zapala światło w pokoju (o zgrozo!) albo usiłuje jeździć auto-pchaczem po ławie (o zgrozo, o zgrozo!) - także nie ma co opowiadać, nuda, monotonia i rutyna.

Siedemnasty miesiąc to już taki czas, kiedy samodzielność i niezależność coraz częściej nam towarzyszą. Wiecie, samodzielność i niezależność to słowa klucze, które spędzają matce sen z powiek. Z jednej strony chciałoby się mieć u boku starszaka, który radzi sobie z większością codziennych czynności, by wszyscy wokoło pękali z dumy nad tymi umiejętnościami. Z drugiej nieco tęskno za maleństwem, które było zdane wyłącznie na nas. To już ten czas, kiedy dziecko zdaje sobie sprawę, że jest niezależnym bytem, a nie dodatkiem do matki. Pora pogodzić się z tym i zrobić wszystko, by tego małego człowieka uczyć życia. Właściwie po prostu należy pozwolić mu żyć własnym życiem, będąc krok obok. Stojąc w cieniu i dopingując, zamiast chować pod swoimi skrzydłami malucha trzymającego się maminej spódnicy. To trudne. Wiem, brzmi trochę tak jakby dziecko właśnie pakowało kartony przed przeprowadzką, miało swoje m3, przysłało nam zaproszenie na ślub czy oświadczyło, że samo zostanie rodzicem. Niby jeszcze to nie to, ale powiem Wam, że teraz jest dobry czas by się na to przygotować. Pokochajmy samodzielność i niezależność, przede wszystkim pozwólmy na nią.  Ja staram się, chociaż muszę przyznać, że to trudne.

W ostatnim miesiącu coraz częściej myślałam o tym, że Tadziu mógłby zacząć mówić. Do tej pory doczekaliśmy się głównie: nie, nie, nie. Poza tym czasem: mama, tata, coś tam pogada pod nosem, ale bez większego ładu i składu. W tym miejscu słyszę w głowie cudze głosy - spokojnie, ma jeszcze czas. I mam ochotę rzucić soczystym bluzgiem. Wiem, że ma czas, ale nie cierpię, kiedy ktoś mi to mówi. Wiadomo, że każde dziecko rozwija się indywidualnie. Wiadomo, że nie warto porównywać i nie ma co martwić się na zapas. A jednak uważam, że warto obserwować i na każdym kroku wspierać rozwój dziecka, być czujnym żeby czegoś nie przegapić. Czasem naprawdę zastanawiam się jak to jest, kiedy czytam, że dziecko - w wieku Tadeusza - powinno samodzielnie pić z kubeczka i posługiwać się łyżką. Tymczasem widzę co wieczór jak mój syn posługuje się kubeczkiem do płukania zębów i nie chciałabym żeby w ten sposób pił kakao, więc wolę mu pomóc albo dać niekapek. I dopiero co - jestem dumna! - nauczył się jeść widelcem, a czuję, że z łyżką będzie gorzej. Patrzę na inne dzieci, które piją z bidonów ze słomką, a Tadeusz tego nie potrafi. Słyszę, że ktoś w tym czasie (już dawno...) informował, że chce na nocnik i nie nosił pampersa, a u nas w domu to nocnik jakby gryzł w pupę. I co? No, nic... trochę się niecierpliwię, ale jednocześnie pozwalam mu uczyć się w swoim tempie.

Ostatnia ważna w tym miesiącu sprawa to... nie wiem jak to nazwać. Według mądrych książek i pedagogów to zachowania trącające buntem dwulatka, a jednak nie bardzo przemawia do mnie ten termin. Tadeusz po prostu staje się asertywny (nie, nie, nie), pokazuje czego chce, a co mu się nie podoba i zaczyna walczyć o swoje. Obserwuję, kiedy próbuje zwrócić na siebie uwagę oraz  gdy dąży do osiągnięcia postawionego sobie celu. Często jego cele są inne niż nasze, bywają dla nas niezrozumiałe lub nie po naszej myśli. Zdarza się, że upiera się na wyciągniecie z szafki garnków i misek, na co się nie zgadzam, a on uparcie walczy o swoje. Czy to bunt czy ciekawość świata, chęć zajrzenia w głąb szafy? Nawet jeśli nie po myśli matki. Zdarza się, że nie chce ubrać niebieskiej bluzki w dinozaury, za to przy gładkiej, zielonej nie protestuje. Czy to bunt czy próba pokazania swoich upodobań i własnego widzimisię? Walczy o swoje, ja również, więc może oboje mamy bunt dwulatka albo żadne z nas go nie ma i to jedynie nieudolna próba nazwania zachowań, które świadczą o tym, że mały człowiek rzeczywiście zaczyna być odrębną jednostką. Człowiekiem dokładnie takim jak my, tylko dopiero uczącym się życia.
Podsumowując:
  • Waga: ok 11 kg
  • Rozmiar: 80-86 cm
  • Zębów: 10 sztuk
  • Rozmiar buta: 22-23
  • Karmiony piersią
  • Chodzi (właściwie biega), nie mówi (chyba, że: nie, nie, nie)

9 komentarzy:

  1. Olu!
    Nie przejmuj się tym, że ludzie gadają, że Tadeusz powinien już mówić i korzystać z nocnika. Mam malutką kuzynkę, która w tym miesiącu skończy 4 latka i dopiero pomału zaczyna mówić - baaardzo pomału, bo jest leniuchem :D Oczywiście jak czegoś bardzo chce to od razu wie co i jak powiedzieć ;) A co do nocnika, zaczęła z niego korzystać dopiero w zeszłe wakacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak z perspektywy pedagoga, dobrze by sprawdzić,czemu dopiero zaczyna mówić mając 4 lata, to bardzo późno. 3 lata to już mowa opóźniona, a 4 to bardzo późno. Może dobrze sprawdzić czy ma słuch ok itp. To taka moja sugestii, chyba, że Pani już ją badała i wie, że jest ok. Późna mowa ma potem wpływ na uczenie się itp i warto od początku to obserwować.

      Usuń
    2. Ja też bym się martwiła czy wszystko jest w porządku, bo jak ma 2 lata to jeszcze nie tak źle, ale czterolatek, który nie mówi to już moim zdaniem powód do niepokoju. A usprawiedliwianie wszystkiego lenistwem też nie jest rozwiazaniem, ale może to ja jestem przewrażliwiona.
      A z nocnikiem będziemy próbowali na wiosnę, bo teraz zimą nie miałam cierpliwości...

      Usuń
  2. Osobiście jeszcze nie mam dziecka, lecz bardzo pragnę je mieć. Wiadomo boję się, że sobie nie poradzę i dziecko będzie nieszczęśliwe. Od kilku miesięcy na bieżąco śledzę Twój blog i co czwartkowy wpis mamy i wydaje mi się że te moje obawy to normalny objaw każdej kobiety. Więc chyba, nie ma co martwić się na zapas tylko działać ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, myślę że te obawy to bardzo normalna sprawa - taki lęk przed nieznanym chyba towarzyszy każdej kobiecie. I nie ma się co bać, bo potem jakoś nagle każda mama umie sobie radzić z dzieckiem :)

      Usuń
  3. Tak jak piszesz o tym,ze rzuciła byś soczystym bluzgiem do osoby,która by powiedziała, ze Tadeusz ma jeszcze czas na...to szczerze mówiąc jest to jedyny słuszny tekst;) a wiem to z własnego doswiadczenia,każde dziecko jest mega indywidualne. Ja nauczyłam swojego synka siusiac na nocnik,gdy miał 1,5 roku,gdyż czekalismy na narodziny 2 dziecka.Nauczylam go,ale było to trudne i trwało stosunkowo długo. Przy drugim powiedzialam sobie,ze szybciej niż 2 lata w ogóle nie zaczynam tej przygody...tu nagle i niespodziewanie w wieku 1 rok i 10 miesięcy moja corcia,która wczesniej nie usiadła ani na chwilke na nocnik(służył do przenoszenia klockow),zaczęła ładnie robić do niego siku,całkiem przez przypadek."Dojrzala" do tego sama-moja duma i wzruszenie było ogromne(wiem,ze jestem niepoważna, ale pierwsze siku na nocnik wzruszylo mnie do lez).Wiec,życzę cierpliwości,a pierwsze "przemyślane" mamoo jest rozbrajajace!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda, ja rozumiem, że ma jeszcze czas i do wszystkiego trzeba dojrzeć. A jednocześnie uważam, że trzeba być czujnym i wspomagać rozwój jeśli trzeba, np. z Tadziem jeździliśmy na rehabilitacje, nie działo się nic poważnego i mogliśmy powiedzieć, że w swoim czasie wszystkiego się nauczy, ale skoro można było działać i wspomagać go to uważam, że to było słuszne działanie.
      Naprawdę nie mam parcia na to, żeby sikał do nocnika i poczekam na ten odpowiedni dla niego czas, tak jak cierpliwie czekam na świadome "mama" które na pewno mnie wzruszy jak Ciebie pierwsze siku... ale uważam, że usprawiedliwianie wszystkiego tym, że dziecko jest malutkie i jeszcze nie pora, też powinno mieć swoje granice :)

      Usuń
    2. Dokładnie tak jak mówisz,tez uwazam ,ze trzeba być czujnym i wspierać rozwój dziecka,a każda mama najlepiej zna swoje dziecko i wie kiedy skorzystać z pomocy specjalisty:) Tez wole sprawdzić wszystko 2 razy niż potem mieć pretensje do siebie,ze czegoś nie zauwazylam. :)

      Usuń
    3. Może faktycznie za bardzo i niepotrzebnie denerwują mnie teksty typu "spokojnie, ma czas, jeszcze będziesz miała dość..." ale słyszałam nie raz, że tak martwiliśmy się o to, że Tadeusz nie chętnie sięga po zabawki, a jednak bierze... Owszem, w końcu brał, ale po kilku wizytach na rehabilitacji i odpowiednich zabawach w domu. Dlatego nie chciałabym przegapić tego momentu, kiedy mogę mu pomóc się czegoś nauczyć ;)

      Usuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...