niedziela, 27 grudnia 2015

Prezenty (nie)trafione

prezent dla dziecka
Fot. Jagoda Kasznia
Z każdej strony bombardowani jesteśmy reklamami i zapewnieniami, że akurat ten, a nie inny produkt jest doskonały i powinniśmy, a wręcz musimy go mieć. Jeśli chodzi o produkty dla dzieci to chyba wachlarz propozycji jest szczególnie szeroki i o ile nam-rodzicom udaje się podchodzić do nich z dystansem to inni mogą mieć z tym problem, chociażby dlatego, że nie weryfikują na bieżąco co rzeczywiście się przydaje. Będzie więc o prezentach wszelakich, którymi obdarowywani zostają świeżo upieczeni rodzice i ich pociechy. Generalnie o prezentach, które bywają względnie piękne, nie zawsze potrzebne i często okazuje się, że są zupełnie nie trafione. Jak wiadomo, raczej nie wynika to ze złej woli darczyńców, bo wybierając prezent dla kogoś mamy zazwyczaj chęć sprawić mu radość. A fakt, że nie zawsze się to udaje to już zupełnie inna bajka. Zazwyczaj bywa tak, że w pierwszym roku wszyscy zasypują dziecko prezentami, często kupują je błądząc po omacku, a potem entuzjazm powoli opada. Gdyby tak zebrać do kupy wszystkie niezbyt trafione rzeczy, można by mieć jedną, porządną i bardziej potrzebną albo na przykład jedną kurtkę na zimę, w rozmiarze na 120 centymetrów zamiast pięć w rozmiarze 62 cm. Rozumiecie mnie, prawda?



#1 Rzeczy codziennego użytku, czyt. pieluchy, słoiczki, kaszki, kosmetyki, butelki czy smoczki
O takich produktach mówi się: Zawsze się przyda, tego nigdy dość... Teoretycznie tak, a praktycznie to nie oszukujmy się - rodzice na bieżąco kupują rzeczy, których potrzebują właściwie bez przerwy i nie pozwolą sobie na to, by pod ręką zabrakło pieluch czy mokrych chusteczek, więc bardzo często robią zapasy, gdy tylko pożądane produkty są w atrakcyjnej cenie. Minusem takich prezentów - obok magazynowania - jest również to, że niektóre dzieci bywają uczulone na kosmetyki, jedzenie, a nawet pieluchy lub po prostu nie korzystają ze smoczków czy butelek, a wtedy prezent okazuje się bezużyteczny, niestety. Muszę przyznać, że torty z pampersów stanowią wyjątek - sami dostaliśmy takie i były przepięknie, aż szkoda było je rozbierać na sztuki, bo dobrze wiecie jak skończył się ich żywot.

Na chwilę obecną mamy magazyn pieluchomajtek, smoczków, smoczków do butelek czy gryzaków i nie użyjemy ich nigdy, więc wiem co mówię. Tadeusz nie korzysta z żadnej z wyżej wymienionych rzeczy, a pieluchomajtki, choćbyśmy chcieli zutylizować to zawsze przeciekają i wszystko wychodzi bokami, więc sami rozumiecie. Taka opcja prezentowa sprawdza się chyba tylko wtedy, gdy żyjemy blisko małego człowieka na co dzień i naprawdę jesteście pewni, że taki produkt jest używany przez rodzinę, a dziecku jest on rzeczywiście potrzebny. A także wtedy, gdy rodzice rzeczywiście wolą dostawać takie prezenty niż na przykład zabawki, bo i tacy pewnie się znajdą.

#2 Ubrania
To druga kategoria z cyklu: Zawsze się przydadzą, tego nigdy dość... i nie będziesz musiała tak często prać. Zgadza się, dobrze jest mieć więcej rzeczy niż pięć, które wypiszesz sobie na liście tworząc wyprawkę, ale nie popadajmy w paranoje. Po pierwsze dzieci bardzo szybko wyrastają z ubranek, po drugie, ważniejsze, to co Ty uważasz za ładne, nie zawsze będzie podobało się tym, którzy prezent otrzymają. I po trzecie, rodzice i tak zawsze mają swoje ulubione wdzianka, w które stroją małego człowieka, mimo że w szafie jest jeszcze milion innych ubrań. A pranie wstawia się tak czy siak, zamiast czekać aż z szafy znikną ostatnie body, więc zapasy mogą nigdy nie zostać ubrane. Haczyk tkwi również w wyborze odpowiedniego rozmiaru do pory roku - np. dziecko urodzone zimą raczej nie ponosi krótkich spodenek w rozmiarze 56, nawet gdyby były przepiękne... 

Wiem co mówię, bo sami dostaliśmy mnóstwo ubranek - nie liczę tych, które były używane i faktycznie z większości z nich korzystamy do dziś. Nie oszukujmy się, nie zawsze trafiały w nasze gusta i nie zawsze pasowały rozmiarem czy były stosowne do pory roku, o czym pisałam wcześniej. Pranie wstawiam raz w tygodniu, a ubrań starczyłoby spokojne na kolejne dwa. Gdybyśmy mieli trojaczki to też każde byłoby ubrane. I wiecie co jest najsmutniejsze? Niektórych z tych ubrań Tadeusz nie ubrał ani razu i chociaż dobrze przechowane posłużą innym dzieciom to uważam, że dużo pieniędzy zostało wyrzuconych w błoto. Niestety nie zawsze można przegadać, że rozmiar rozmiarowi nierówny i bez sensu kupować osiem czapek z rzędu, bo któraś może będzie dobra... 

#3 Zabawki
Wiadomo, każde dziecko kocha zabawki. Najlepiej gdyby były kolorowe, najlepiej na baterie - grające lub naśladujące dźwięki i świecące, a najlepiej gdyby wszystkie te funkcje były skumulowane w jednej zabawce - to przychodzi do głowy chyba wszystkim, którzy kupują prezenty dla cudzych dzieci, póki nie mają swoich. Rodzice, którzy spędzają dużo czasu z dzieckiem wiedzą bowiem, że gdy zabawka gra, śpiewa i tańczy jednocześnie, a na dodatek jest w ośmiu kolorach to można dostać pier***ca. Naprawdę warto zachować trochę umiaru... zważając na to, że w pierwszych miesiącach czy latach życia dziecka to głównie rodzic uczestniczy w zabawach, warto zadbać o jego komfort psychiczny. Problematyczne też bywają pluszowe misie, które fantastycznie zbierają kurz, a dziecko zazwyczaj ma jednego, ulubionego i wymęczonego życiem misia, którego nie wymieni na innego za żadne skarby. Dramatem jest też myślenie: Syn sąsiadów bawił się tym pięknie lub Syn sąsiadów ma taką to nasz też musi mieć. Krótko i na temat - nasz syn nie jest synem sąsiadów.

W kwestii zabawek u nas nie było najgorzej, chociaż początkowo osiemdziesiąty ósmy grzechotko-gryzak doprowadzała mnie do szału, bo Tadeusz wcale nie był zainteresowany takim wynalazkiem, na palcach mogę policzyć ile razy wziął do buzi gryzak, ale przecież dziecko musi mieć gryzak. Kilku z nich już nawet nie rozpakowałam. A potem zabawki do wózka... dostał jedną i nie interesował się nią dłużej niż dziesięć minut. To może jak nie małpka to tygrysek mu się spodoba... Małpka i tygrysek miały identyczną kolorystykę, identyczne zastosowanie i Tadziu miał w nie identycznie wylane. Wszystko na ten temat.
***
Muszę Wam powiedzieć, że coraz częściej o uszy obija mi się pomysł, by stworzyć listę prezentów, na której znajdują się rzeczy, które według rodziców będą przydatne im oraz dziecku. Każdy kto chce obdarować świeżo upieczonych rodziców prezentem może po prostu spytać o to czego potrzebują, wtedy na pewno trafią w gusta i oczekiwania, a co najważniejsze prezent nie będzie leżał bezużyteczny.

Niektórzy uważają to za niestosowne, bo wiecie, darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Jednak prawda jest taka, że jeśli tak czy siak mamy zamiar wydać pieniądze to lepiej wydać je na coś potrzebnego, prawda? My co prawda nie stworzyliśmy namacalnej listy, ale nasi bliscy jakoś sami wpadli na ten pomysł i pytali o to czego jeszcze potrzebujemy, dzięki temu udało nam się skompletować wyprawkę dla Tadeusza, meble do pokoiku, chustę, kosmetyki, elektroniczną nianię i wiele, wiele innych rzeczy, które odpowiadały nam w stu procentach i z których korzystamy cały czas.

Myślę też, że jeśli dostanie się już coś co nie odpowiada naszym gustom czy potrzebom (a nam też zdarzyło się pewnie na pewno podarować coś, co okazało się nietrafione) to warto nie rozpakowywać tego z oryginalnego opakowania.  Wiem, podobno prezentów się nie oddaje, ale mi osobiście nie było by przykro, gdyby prezent ode mnie przydał się komuś innemu zamiast zajmować miejsce w szafie, bo korzysta się już ośmiu podobnych.

A Wy jakie prezenty uważacie za najmniej trafione? 

13 komentarzy:

  1. Jestem za tworzeniem list prezentowych. Chyba nie ma nic gorszego jak obdarowanie kogoś nietrafionym prezentem...ja zawsze dopytuje kogoś o czym marzy, czego potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze mam ogromny problem z prezentami, bo nawet jeśli kogoś znam to często nie mam zielonego pojęcia co będzie idealne. Sama lubię prezenty praktyczne, a nienawidzę (z całego serca!) ozdóbek, pierdółek i takich wystawek, które podobno zawsze są pięknym i dobrym prezentem :P

      Usuń
  2. Razem z informacją o płci Małego Człowieka od razu damy przygotowaną listę prezentów ;D Nie przepadam za prezentami-niespodziankami, szczególnie jeśli są za konkretną kwotę, bo mam sto innych pomysłów, jak trafniej wydać te pieniądze. A poza tym - mam ubrankową wizję naszego Malucha i choć będziemy wdzięczni za każdy prezent to i tak wolałabym dostać coś innego niż błękitne lub różowe bodziaki ;)I chyba spełnię dawne marzenie o czarnych śpiochach ku przerażeniu ciociów i babciów ;))
    N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat uwielbiam Tadzia w białym, szarym i błękitnym, a nienawidzę czerwono-zielono-niebieskich body z Kubusiem Puchatkiem (a dostaliśmy takie, o tak..) i mamy czarne śpiochy z kośćmi, które świecą w ciemności:D są pojechane i cudowne :D

      Koniecznie zróbcie listę - lepiej dostać czarną pościel niż różową :D

      Usuń
    2. Coś czuję, że nasz bejbas będzie czarny jak tatuś, więc ciemne i ciepłe kolory będą w sam raz ;) No ale grzechem byłoby nie ubierać Tadzia w błękity, jak ma taaaakie oczy :3
      czarnych śpiochów zazdraszczam! :D
      N.

      Usuń
    3. Nie kupuję w ciemno i na siłę. Najczęściej pytam co jest potrzebne, jeszcze w zęby za to nie dostałam ;).

      Usuń
    4. To chyba najlepszy sposób!:)
      Chociaż mi samej zdarzyło się dać coś "po prostu" ale zakładam wtedy, że jeśli się nie przyda to zostanie oddane komuś innemu!

      Usuń
  3. ja regularnie dostaje od rodziny pampersy dla syna i uważam to za dobry prezent. ciuszków miałam masę po koleżankach i kuzynkach a kwestie kupowania zabawek bardzo kontroluje. dlatego nie miałam problemów z nietrafiony mi prezentami. i stworzyła listę tego co chcemy dostać, wiec pierwsze wizyty nie stanowiły problemu dla odwiedzających. no nie udało się tylko z karuzela nad łóżeczko, ale sama ja chciałam, a potem się okazało ze dziecko nie jest zainteresowana a mnie denerwuje jej muzyka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem tak bywa, że coś sobie wymarzymy, a potem rzeczywistość pokazuje, że wcale nam to nie odpowiada, no trudno. A jeśli Tobie odpowiadają pampersy i bliscy wiedzą jakich potrzebujecie to idealnie! :)

      Usuń
  4. POTWIERDZAM :)
    Cieszę się, że jednak nasza rodzina nie boi się pytać :) Unikamy prezentów nietrafionych. Strzałem w 10 okazał się prezent dla nas - skrzynka na listy z nr domu :) - dwa wydatki z głowy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie zdarzyło mi się dostać pampersy na które synek był uczulony i... miałam z nimi wielki kłopot, bo nie było ich akurat komu dać. Zutylizowałam je dopiero przy drugim dziecku.
    Największym problemem jest to, że kupujący prezent często nie mają pojęcia co kupić, a bez prezentu dla dziecka nie wypada przyjść. Z dwojga złego wolę dostać nietrafiony prezent niż kasę, bo wtedy czuję, że darczyńca nie zadał sobie nawet trudu pójścia do sklepu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja generalnie nie uważam, że to głupie żeby przyjść bez prezentu i nie miałabym tego nikomu za złe, ale fakt faktem sama też zawsze staram się znaleźć jakiś drobiazg przed wizytą w domu, w którym jest dziecko. W sumie czasem trzeba zrozumieć tych, którzy dzieci nie mają lub wychowali swoje kilkanaście lat temu, bo mają prawo nie wiedzieć co teraz jest przydatne...

      Usuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...