wtorek, 1 grudnia 2015

Plany vs. rzeczywistość

Fot. Jagoda Kasznia Zdjęcia
Pomysł na tego posta przyszedł mi do głowy głównie w kontekście sprostowania do co-sleepingu, o którym pisałam w lutym - Tadeusz miał wówczas pięć miesięcy i rzeczywiście spał w swoim łóżeczku, bo od początku taki mieliśmy plan. Nieco później plany zostały zweryfikowane. Nie ma co się oszukiwać, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że rzeczywistość często wygląda zgoła inaczej niż nasze wyobrażenia.

Jak wszyscy rodzice mieliśmy pewne założenia - podejrzewam, że w większości przypadków są one podobne do siebie - i jak w każdej rodzinie, u nas również plany zderzyły się z rzeczywistością. Nie chodziło nawet o to, by trzymać się czegoś za wszelką cenę i rwać włosy z głowy, że nie wszystko idzie po naszej myśli. To nie tak, że w chwili zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym musicie spisać wielki plan wychowawczy czy zakuć na pamięć mądre książki o tym jak postępować z dziećmi. Wszystkie wyobrażenia, założenia czy plany - tymi słowami naprzemiennie się tu posługuję - urodzą się w waszych głowach same, będą wynikiem obserwacji innych rodziców oraz zachowań, które pragniecie naśladować lub wręcz przeciwnie, będziecie tępić od samego początku. Wszystko to rysuje się pięknie, gdy mowa o teorii, w praktyce bywa bardzo różnie... Jesteście ciekawi jak to wyglądało u nas?
Zacznę od wyżej wspomnianego co-sleepingu vs. kładzenia dziecka do spania w jego łóżeczku. Przez pierwsze miesiące dzielnie, każdej nocy wstawaliśmy po kilka razy i nie było w tym nic nadzwyczajnego. Nie było mowy o spaniu we troje w jednym łóżku. Karmiłam na siedząco, żeby nie usnąć w między czasie i odnosiłam małego ssaka do jego łóżeczka, które stoi w jego pokoju. Zawsze, aż do... no właśnie nie pamiętam tego dnia, w którym to Tadeusz został w naszym łóżku na dobre. Jedna czy druga noc, godzina czy dwie w niedzielę nad ranem, żeby pospać chwilę dłużej i w ten oto sposób nasze plany nie zostały zrealizowane w pełni, a teraz wyniesienie Tadeusza do jego łóżeczka graniczy z cudem. Teraz chcąc nie chcąc muszę przyznać, że rodzicielstwo bliskości stało się nam niesamowicie bliskie. I jednocześnie kocham to nasze wspólne spanie, i jednocześnie nienawidzę. Mam go dość, a brakuje mi samozaparcia, by to zmienić.

Po drugie planowałam karmić piersią pół roku, a potem odstawić dziecię od cycka. Wyobrażałam sobie, że utrzymam pokarm przez pierwsze sześć miesięcy, a potem Tadeusz będzie pił sztuczne mleko z butelki. Wiecie, wydawało mi się, że dziecko, które jest w stanie jeść normalne posiłki i ma zęby to jakoś tak głupio karmić piersią. A teraz głupio mi, że tak myślałam... Karmię prawie 15 miesięcy i jestem zachwycona, Tadeusz również, bowiem cycek jest jego lekiem na całe zło i zamiennikiem smoczka. Co więcej picie mleka z butelki nie wchodzi w grę, ani krowiego, ani sztucznego. Plany więc jakoś tak same uległy zmianie, poczekamy do samoodstawienia! 

Po trzecie wszyscy wokoło mówią, że dzieci nie powinny oglądać telewizji. Wiecie, bajki to zło i włączają je tylko te matki, którym nie chce zajmować się dzieckiem. Przez pewien czas, żyłam w przekonaniu, że faktycznie Tadeusz nie będzie oglądał bajek w telewizji, a jakiś jakiś czas temu plany uległy zmianie. Czasem potrzebuję wolnej chwili. Wolnej od dziecka, z którym ciężko się rozwiesza pranie czy gotuje się obiad. W ten oto sposób Tadeusz czasem ogląda bajki. Pokazuje nie ma, gdy telewizor jest wyłączony i uda mu się tym wybłagać kolejną kreskówkę. Uwielbia Krecika, Franklina czy Kota Prota, a ja wcale nie czuję się bardzo wyrodną matką

W planach mieliśmy też, żeby nasze dziecko nie dostawało za dużo cukru czy soli. Wiecie, zdrowe odżywianie, żeby dzieci nie były otyłe, nie miały w przyszłości problemów z nadciśnieniem, nie zajadały stresów słodyczami i inne. Trochę społeczna nagonka, eko sreko i bez konserwantów. Życie dość szybko, bo już na początku rozszerzania diety zweryfikowało nasze plany. Trzymaliśmy się niektórych zasad, na przykład za idiotyczne uważałam przepajanie dziecka glukozą czy słodzenie wody, co polecali nam znajomi, więc takich praktyk nie prowadzaliśmy. Okazało się jednak, że Tadeusz gardzi mdłym jedzeniem ze słoików spełniających najwyższe normy jakości, jedzeniem pochodzących z certyfikowanych hodowli czy starannie selekcjonowanymi warzywami. Za to chętnie zjada zupy gotowane według naszych przepisów z dodatkiem cukru, soli czy innych przypraw. Ponadto raz po raz dostaje gryza czekolady, paluszka słonego, a przed skończeniem roku jadł lody. Na śniadanie zjada miodowe płatki śniadaniowe, które powinny być na liście pod hasłem: zakazane... no cóż, przynajmniej dzięki temu zjada na śniadanie cokolwiek poza maminym mlekiem.

Plany i wyobrażenia, chociaż prędzej czy później rozbić można rozbić o kant dupy, to są potrzebne. Pozwalają one dążyć do czegoś, stanowią swego rodzaju wyzwanie, nakazują stawiać czoła przeciwnościom losu oraz godzić się z porażkami. Każdą porażkę można jednak obrócić w sukces - nawet jeśli plany poszły się je*** zmieniły się to nasze rodzicielstwo czy sposób, w jaki wychowujemy nasze dzieci nie są gorsze niż początkowo zakładaliśmy, są po prostu nieco inne i jakby bardziej rzeczywiste.

Jak wyglądały Wasze plany w zderzeniu z rzeczywistością?

4 komentarze:

  1. Miałam bardzo podobne założenia. W szczególności te związane z oglądaniem tv...teraz dziecko podaj mi pilota i prosi o włączenie bajki :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość matek ma te same problemy... u nas rączki na boki w geście "nie ma" i czeka, patrzy maślanymi oczkami

      Usuń
  2. U nas Kuba od pierwszych dni w sumie spał z nami. Często się budził, a kiedy karmiłam go na leżąco, to budzilam się tylko na wystawienie cycka :p zmianę strony. Teraz coraz więcej śpi w łóżeczku na szczęście! Choc i tak widzę w tym swoje lenistwo jesli jest inaczej. Szczególnie, ze teraz slodko sie przytula :) piersią karmię nadal w nocy. Choć to bardziej uspokajacz niż jedzenie. Planujemy się odstawić. O tak... Fajnie byloby przed kwietniem. Reszta Twoich "zakazanych" i u nas ma miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że nie jestem sama z tymi planami - jakoś tak lżej na sercu, jak ktoś ma podobnie! Ja właśnie chciałabym przesiedlić Tadeusza do łóżeczka, tylko w nocy cycek (podobnie jak u Ciebie - uspokajacz) często jest potrzebny i nie jest łatwo...

      Usuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...