czwartek, 12 listopada 2015

Paulina Gęsicka

Odkąd tylko pamiętam zawsze marzyłam o synku, sama nie wiem dlaczego. Może ot tak, po prostu… 
A może dlatego, że chłopcy są oczkiem w głowie każdej mamy albo bronią młodszej siostry? W połowie ciąży wiedzieliśmy już, że pod moim sercem rozwija się mały mężczyzna Franek. Mimo, że planowaliśmy dziecko to fakt o ciąży sprawił, iż byłam pełna obaw, a strach przeplatał się wzajemnie z ogromną radością i podekscytowaniem. To chyba całkiem normalne. Mój strach nie był związany z samym faktem bycia w ciąży, lecz z ogromną odpowiedzialnością bycia MAMĄ. Ciąża przebiegała właściwie i bez żadnych, przykrych komplikacji. Jednak nasz synek był niecierpliwy i pewnej, czerwcowej niedzieli postanowił przywitać nas na świecie w 36 tygodniu ciąży. Poród nadszedł nieoczekiwanie.


Paulina i Franek
Fot. Selfie


Moje macierzyństwo nie było od początku usłane różami… W dniu przyjścia na świat Franka byłam wniebowzięta, poród trwał 3h i 47 min, a nasz syn otrzymał 10 punktów w skali Apgar, mimo iż był niewielkim wcześniakiem. Moja radość nie trwała jednak długo. Okazało się, że Franek ma dość wysoką, przedłużająca się żółtaczkę, zakażenie układu moczowego. Ku mojej rozpaczy zabrali mi mojego synka na oddział neonatologii. Rozpoczęto antybiotykoterapię. Wokół Franka było pełno kabli, a do tego jeszcze te nieudolne próby przystawiania do piersi… Siedziałam przy nim ile mogłam, a potem musiałam wracać na swój oddział, więc wracałam i płakałam. Wiedziałam, że muszę być silna dla niego, choć wcale nie chciałam taka być. Dzień przed wypisem wykryli u Franka zaburzenia rytmu serca. Mój świat znów runął, pełna obaw czuwałam przy nim całą noc, płacząc i obserwując pikającą maszynę. Łącznie w szpitalu spędziliśmy 16 dni. Dni, których nigdy w życiu nie zapomnę. Nie życzę ich największemu wrogowi... To był najgorszy czas w moim życiu.  

A potem wróciliśmy do domu, no i zaczęło się… Zaczęło się wzajemne poznawanie siebie każdego dnia. Myślałam, że bycie mamą jest czymś normalnym, czymś co prędzej czy później spotka każdą kobietę. Czas pokazał jak bardzo się myliłam! Kiedy tulisz w ramionach swoje dziecko, kogoś tak bardzo „Twojego” to zdajesz sobie sprawę, że masz już WSZYSTKO. Twoje spojrzenie na macierzyństwo przybiera inną postać. NIE JESTEŚ TYLKO MAMĄ, ale i sprzątaczką, kucharką, malarką, krawcową, piosenkarką, tancerką, poetą, sportowcem w jednym. Byłam przygotowana na zmienianie pieluszek, pranie, prasowanie, karmienie i wstawanie w nocy po kilka razy, na wielogodzinne zabawy i wygłupy. Pewnie teraz wszyscy zastanawiają się czy można być na to przygotowanym? Pewnie, że można! To nie jest żadne wyrzeczenie bynajmniej dla mnie! Mimo swojego zmęczenia wstajesz do dziecka, bo przecież samo się nie przewinie, nie na karmi, nie ubierze. Ogromnym wsparciem dla mnie był i nadal jest mój mąż, który robi praktycznie wszystko przy naszym synu na zmianę ze mną. 

Franciszek
Fot. Paulina Gęsicka

Franek ma już prawie 5 miesięcy i zaskakuje nas każdego dnia swoimi, nowymi umiejętnościami. Jest coraz bardziej ciekawy świata. Nieprawdopodobne jest dla mnie to, iż Franio doskonale wie, że JA TO JA! Setki ludzi mogą go nosić, przytulać, całować, ale gdy robię to właśnie ja, Franek uspokaja się, wycisza, wtula tak głęboko jak gdyby nie przytulał mnie wieki, obdarowuje takim uśmiechem, że maksymalnie jak tylko to możliwe jestem wzruszona. Kiedy zostaje ze swoim tatą, gdy ja muszę chwilowo wyjść na uczelnię to wiem, że radzą sobie doskonale i mają swoje „męskie sprawy” (zwłaszcza podczas wieczornej kąpieli) - sprawy, których ja prawdopodobnie nigdy nie zrozumiem, może nawet nie chce zrozumieć! Tak, tak... jak każda świeżo upieczona mama miałam/ mieliśmy swój OSOBISTY PLAN MACIERZYŃSTWA (rodzicielstwa) i wiecie co? Z kilku punktów tylko jednego się trzymamy. Reszta niestety w praktyce U NAS się nie sprawdziła... Uwielbiam naszą codzienność. Każdego dnia widzę, obserwuję, jak mój synek się rozwija. Uwielbiam jego uśmiech, jego oczy, jego puchate rączki i nóżki, paluszki, brzuszek, po prostu wszystko!!! Gdy wyobrażałam sobie, jak to jest być mamą nawet w połowie nie byłam bliska tego, czego teraz doświadczam. Bycie mamą to jedna z najpiękniejszych rzeczy, która może przydarzyć się kobiecie. W pełni stajemy się kobietami poprzez macierzyństwo - dzięki dziecku uczysz się cierpliwości, bezwarunkowej miłości, wyzbywasz się lenistwa oraz egoizmu. Ja w 100% spełniam się jako mama. Jak mi idzie w tej roli? Wydaje mi się, że świetnie, ale okaże się za kilka lat. Jedyne czego jestem pewna to tego, że chce spełniać się w tej roli nie tylko przy Franiu... Chociaż domyślam się, że każde kolejne macierzyństwo różni się od poprzedniego.

Cieszy mnie każdy wspólnie spędzony dzień. Nie mówię, że macierzyństwo to sielanka. Zdarzają się gorsze dni zarówno moje, jak i Frania. Każdego dnia należy poznawać własne słabości, ja je mam często i mój synek też je ma. Najważniejsze i zarazem najpiękniejsze jest to, że się kochamy. Wszyscy mówią, że ślub to najpiękniejszy dzień w życiu dwojga ludzi. Dla nas to nie był najpiękniejszy dzień w życiu, bowiem mieliśmy jeszcze piękniejszy. Dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyliśmy jego - naszego synka.

***
Jestem Paulina, mam 22 lata, z wykształcenia jestem nauczycielem wczesnej edukacji. Uwielbiam muzykę, spacery, zakupy i spotkania z przyjaciółkami. Jestem kochającą żoną mojego wspaniałego męża Janka, a przede wszystkim spełnioną i zwariowaną mamą cudownego Frania (5 miesięcy)!

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis i tematyka bloga. Bardzo fajna inicjatywa z wpisami innych mam. Czytam bloga od jakiegoś czasu. Powodzenia w dalszym prowadzeniu go i przede wszystkim mnóstwa cudownych chwil z Twoim maluszkiem życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś z nami :)
      Wpis Pauliny chwycił mnie za serce i podobnie pewnie będzie z innymi gościnnymi tekstami, które będą się pokazywały - polecam śledzić co czwartek ;)
      Dziękuję bardzo! Właśnie broimy z Tadziem :D

      Usuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...