sobota, 18 lipca 2015

Metoda BLW, brudna podłoga i tucznik

Zaczęło się niewinnie. Chciałam upiec biszkopt do ciasta z truskawkami i galaretką, a że Tadeusz boi się dźwięku miksera, musiałam odwrócić jego uwagę. Postanowiłam więc pozwolić mu na samodzielne jedzenie truskawek - wiedziałam, że przeciskanie owoców przez palce i mazanie nimi po czole i udach zajmie go wystarczająco. Potem musiałam jedynie wykąpać go, wstawić pranie, umyć krzesełko i podłogę w kuchni. Biszkopt wyszedł przepyszny, a radość dziecka była bezcenna. Nie zaprzeczę, że było całkiem zabawnie, Tadziu wyglądał uroczo, body się doprały i po sprawie. Jednak zdecydowanie mój dziesięciomiesięczny syn nie jest gotowy na samodzielne jedzenie posiłków, a ja nie poradziłabym sobie psychicznie z tym, gdyby każdy posiłek miał wyglądać w ten sposób - więcej trafia poza buzię, niż do niej. W związku z tym wszystkim na myśl przyszła mi metoda BLW - Baby Led Weaning, znana w Polsce jako Bobas Lubi Wybór. Któregoś dnia trafiłam na ten skrót i nie miałam zielonego pojęcia co oznacza i na czym polega owa metoda. Zaczęłam czytać, a potem coraz częściej na blogach i forach wpadałam na posty zafascynowanych matek, które wprowadziły ją w życie. Do mnie to nie przemawia.


W wielkim skrócie: BLW to metoda wprowadzenia stałych pokarmów do diety dziecka, pozwalająca na naukę samodzielnego jedzenia od chwili startu.


Pierwsze słowa, które wyczytałam brzmiały tak:

"Każdy rodzic zastanawia się - po co to wszystko. Dlaczego mam znosić pół roku bałaganu? (...) Przecież słoiczki są wygodniejsze - na etykietce mamy opisany procentowo skład. Mamy też informację o zalecanym wieku dziecka. No i w końcu - my decydujemy, ile nasze dziecko zje. (...) Nasuwa się pytanie - czy nasze dziecko ma być małym chodzącym "tucznikiem"? (...) Jeśli jesteście za tym, że dziecku potrzebna jest swoboda - wolność wyboru i możliwość odmówienia - czytajcie dalej". Padło jeszcze kilka haseł typu trend zaufania dziecku oraz, że dziecko powinniśmy wychować, a nie tylko "hodować".

Po tych słowach przestały mnie interesować wszelkie zalety owej metody. Po pierwsze fakt, że rodzic nie wprowadził w życie metody BLW nie jest jednoznaczny z tym, że sięga po posiłki w słoiczkach. Po drugie, nie oznacza również, że hoduje tucznika zamiast wychowywać dziecko. Po trzecie, nie oznacza także, że dziecku pcha jedzenie na siłę, wbrew jego woli i jedynie rozszerzanie diety metodą BLW jest słuszne.

Potem wyczytałam, że BLW rozwija zmysły malucha - dajesz dziecku ziarna kukurydzy, ono przygląda się im, dotyka, wybiera, przebiera i w końcu wkłada do buzi. Cała rodzina się cieszy. Po chwili okazuje się, że dziecku nie smakuje i wypluwa wszystko na podłogę, psa, rodzica analizując przy tym trajektorię lotu ziaren wymieszanych ze śliną. To nie moje słowa, a parafraza przeczytanego na stronie zachwytu nad BLW. Serio?! Zła matka ze mnie. Zamiast pozwolić dziecku analizować trajektorię lotu przeżutych pokarmów wolę podać mu rozgniecione warzywa na łyżeczce, tylko po to by ono miało pełen brzuch, a ja czystą podłogę. Podejrzewam, że Tadeusz za kilkanaście lat - jako krnąbrny nastolatek - mi to wypomni.

Metodę BLW możemy wprowadzić, gdy dziecko siedzi stabilnie. Czy na pewno sam fakt, że dziecko siedzi jest wystarczający? Ja osobiście boję się dać Tadeuszowi np. całą różyczkę kalafiora, wiedząc, że je bardzo łapczywie, a zęby ma tylko dwa i wszystko próbuje szybko połknąć. O zakrztuszenie się naprawdę nie trudno. Poza tym posiłków nie należy podawać dziecku do ręki, a pozwolić mu samodzielnie po nie sięgać, przy czym nie należy komentować jego wyborów.


Dziecko, które karmione jest metodą BLW nie będzie Tadkiem-Niejadkiem, ponieważ od pierwszego posiłku ma wybór, decyduje co i w jakiej ilości zjada, a jedzenie nie jest dla niego traumą. Odnoszę dziwne wrażenie, że wyjdzie dokładnie na to samo, jeśli da się dziecku ten posiłek po prostu, bez BLW - jak widzisz, że dziecku nie smakuje brokuł to nie podajesz mu brokuła, a jak widzisz, że lubi marchewkę to gotujesz marchewkę. Poza tym nie wpychasz dziecku łyżeczki do buzi na siłę, więc o traumie raczej nie może być mowy, a sztućce nie będą mu się śniły po nocach. Tadeusz swoje pierwsze posiłki dostawał w formie papki vel zupy krem i bynajmniej (póki co) nie jest niejadkiem, wręcz przeciwnie, otwiera buzię, gdy widzi cokolwiek co nadaje się do jedzenia. A jak dziecko ma być niejadkiem to nawet swoboda, wolność i trajektoria lotu kukurydzy tego nie zmieni, choć mogę się mylić. Rzekomo zaletą jest również to, że gotujemy jeden posiłek dla całej rodziny - wyrzucamy wszystko co niezdrowe i odżywiamy się racjonalnie. Świetnie, tylko dlaczego my-dorośli mamy wyrzec się ostrych przypraw czy ulubionych potraw, których dziecko jeszcze nie może dostać? Ugotowanie dwóch posiłków nie jest znowu takim wielkim wyzwaniem...

Żywienie Tadeusza wygląda tak, że posiłek jest określony (np. zupa kalafiorowa z kluskami lanymi) i podawany łyżeczką - warzywa wcześniej zostają rozgniecione widelcem, by zupa nie była jednolitym kremem, a jednocześnie kawałki były wygodne do pogryzienia. Poza tym owoce podaję tak, by dziecko rzeczywiście mogło ugryźć kawałek, a nie tylko przecisnęło całość przez palce i wytarło w body. Jeśli daję Tadziowi bułkę albo parówkę to dostaje kawałek prosto do ręki, a nie wybiera go spośród bagietek, grahamek, salcesonów czy pasztetów, poza tym trzeba kontrolować odgryzane kęsy. Dzięki Bogu nie mamy problemu z tym, żeby nasz syn zjadał wszystkie posiłki i nie odkryliśmy produktu, którego nie lubi. Poza tym nie wygląda jak wyhodowany tucznik, a ja nie muszę myć podłogi osiem razy dziennie, co zdecydowanie dobrze wpływa na stan mojej psychiki. Kierujemy się po prostu intuicją...

Macie prawo nie zgadzać się ze mną i stosować metodę Baby Led Weaning w przypadku swoich dzieciaków, a jeśli to robicie to podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzu, chętnie poznam na ten temat inne zdanie niż moje. Co myślicie o tej całej swobodzie, zaufaniu i tucznikach?

18 komentarzy:

  1. Ja nie stosowałam u Basi BLW - jakoś mnie to nie przekonywało...
    Nigdy nie musiałam sprzątać podłogi po posiłku, a Basia zawsze chętnie zjadała to co jej podałam. No poza gruszką - za którą nie przepada do tej pory :)
    A jak przeczytałam o tuczniku to o mało nie spadłam z wersalki. Amen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas sporadycznie zdarza się, że Tadziu nie chce jeść, a obiad kończy się po 4 łyżkach i w wyniku machania rękoma ma zupę nawet w uchu :D ale to drobiazg, nie mamy problemu. A gruszka jest ulubiona :) Fragment o tuczniku jest moim ulubionym - sama bym na to nie wpadła...

      Usuń
  2. U nas z blw to zależy co Misia akurat je. Podajemy jej na talerzyku np owoce, niektóre warzywa, wędliny, kanapki, kawałki miesa albo ryby itp (ale tez pojedynczo a nie kilka rzeczy na raz) ale np podajemy jej łyżeczką zupki, jogurty i inne rzeczy z którymi rękami trudno by bylo sobie poradzic. Jakos strasznie na blw sie nie upieramy. Bardziej bierzemy to na logikę i aktualne możliwości dziecka. Co do sprzatania to się zgodzę że czasem po takim samodzielnym jedzeniu to najlepiej by ją było wsadzic razem z krzeselkiem pod prysznic. Ale to zalezy co akurat je.
    Co do artykulu to o tym pluciu kukurydzą mnie rozśmieszylo - jak jej nie bedzie smakowac to czy dostanie z łyżeczki czy sama weźmie to i tak wypluje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też nie upieramy się, żeby wszystko podawać łyżeczką, czasem Tadeusz dostanie coś do ręki i radzi sobie sam - obserwacja dziecks to podstawa, wtedy wiadomo na jaką samodzielność można pozwolić. Dla mnie BLW to przesada, zwłaszcza twierdzenie, że inne metody niż ta prowadzą do hodowania tucznika.

      Usuń
  3. Nie stosuje typowo blw raczej mieszam style;) dokładnie tak jak Mama wyżej napisała zupki,jogurty i tego typu dania dostaje łyżeczka. Chleb, miękkie owoce truskawki, maliny,banan itp dostaje do ręki. Jemy tak od 6 miesiąca życia. Dziś mały ma 7 i ani jednego zeba a z jedzeniem sobie radzi. Brudne podłogi mi nie przeszkadzają a widzę ze z każdym dniem sprzątania jest coraz mniej. Nie jestem ani fanka ani przeciwnikiem. Jak we wszystkim dostrzegam plusy i minusy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My działamy intuicyjnie, więc też można powiedzieć, że mieszamy style, ale drażni mnie opisywanie BLW jako metody idealnej i każdy inny sposób uznawany jest wtedy za odbieranie wolności i hodowanie dziecka...

      Usuń
  4. Super spostrzeżenia... :) Rozszerzanie diety dopiero przed nami ale mam zamiar zastosowa system mieszany... czyli chcę spróbować dać córce kawałeczki warzywek, ale nie mówię "nie" papkom, czy karmieniu łyżeczką :) Też jakoś nie bardzo uśmiech mi się szorować podłogę... uważam, że jedzenie nie służy do zabawy... Poza tym z drugiej strony można by pomyśleć, że ludzie w innych krajach umierają z głodu, a przy tej metodzie jedzenie się marnuje...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Większość jedzenia, które jest podawane do ręki niestety się marnuje i mało co z tego trafia do brzuszka. Powodzenia przy rozszerzaniu diety, oby wszystko smakowało:)

      Usuń
  5. Sama nie lubię jak ktoś porównuje do kogo Antek jest podobny, ale no nie da się nie napisać, że Tadzio jest do Ciebie bardzo podobny.

    A co do BLW. Stosuje je pół na pół. Nie cierpię sprzątania, więc wizje mycia dziecka oraz krzesełka po każdym posiłku do mnie nie przemawiają, bo nic innego w ciągu dnia bym nie robiła niż spędzała czas na jedzeniu w kuchni a później myciu w łazience...jeśli są jakieś produkty gdzie wiem, że większej krzywdy nie bedzie Antek sam je rączką (a teraz uczymy się widelcem). Robię jeden obiad dla całej rodziny, doprawiam przyprawami normalnie jedynie unikam soli, ale to dobrze robi nam wszystkim. Np dzisiaj będziemy jeść wszyscy Kormę. Antek ją tak uwielbia, że na sam widok mlaszcze językiem i wymusza, żeby dostać szybciej posiłek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzę jakie robimy miny i uśmiecha się to mam wrażenie, że jest podobny tylko do taty, a jak widzę swoje zdjęcia jak byłam mała to jednak jest podobny do mnie :)

      Ja też to co nieszkodliwe podaję Tadziowi do ręki, ale nie wszystko niestety można i dużo rzeczy je łyżeczką. A Wam jak idzie nauka jedzenia widelcem? Antek też otwiera buzie jak tylko widzi coś do jedzenia? ;)

      Usuń
  6. Swego czasu myślałam, że taki leniwy trend w Stanach, kiedy widziałam zdjęcia dzieci babrających się w borówkach i jajecznicy jednocześnie, a tu się okazuje, że to jakaś metoda. Co prawda fragment o tuczniku mnie skonfudował, jednak po chwili ocknęłam się i doszłam do wniosku, że przecież matki najlepiej znają reakcję dziecka, wiedzą, kiedy przestać, kiedy coś zmienić itd. Pozwólmy dzieciom być dziećmi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że dziecku trzeba pozwolić być dzieckiem oraz, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko, ale moim zdaniem istotne, by forma nie przerosła treści i jedzenie nie było tylko zabawą. Owszem, ma być przyjemnym doświadczeniem, ale nie tylko przez swobodę można uczyć i wychowywać dziecko :)

      Usuń
  7. U nas BLW było jedynym sposobem, by mój synek chciał jeść cokolwiek innego niż mleko. Nie chciał być karmiony łyżeczką i ja to zaakceptowałam:) teraz chociaż część posiłków zjada z łyżeczki to BLW sprawdza się świetnie. Mnie przekonało i pozostaję w tym temacie nieugieta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie totalne BLW, że swoboda, wybór i bałagan? Podziwiam, bo ja naprawdę bym tego nie zniosła:)

      Usuń
  8. OOOO! Jak ja lubię czytać o zbuntowanych Mamach, które nie zgadzają się z tym, co akurat jest bardzo promowane we wszystkich możliwych mediach! My nie stosowaliśmy BLW, bo "za moich czasów", będąc młodziuteńką mamą unikałam internetu jak ognia, aby maksymalnie skupić się na instynkcie macierzyńskim, który najlepiej podpowiadał mi jak zajmować się własnym dzieckiem. Mały nie wygląda mi na tucznika, jest zdrowy i zadowolony, a przymuszanie kogoś do zmiany nawyków aluzjami "rób tak, bo inaczej jesteś złą matką" jest zwyczajnie nie fair.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że nie zawsze to co modne jest dobre. Właśnie instynktowi powinno się zaufać, tak jak mówisz, on podpowiada co będzie odpowiednie dla dziecka i nie pozwoli zrobić mu krzywdy. My też działamy instynktownie, póki co wszyscy wychodzą na tym dobrze!

      Usuń
  9. Właśnie kupiliśmy linoleum do salonu, żeby uratować parkiet :/. Hm.. Przeszkadza mi sprzątanie po synku, ale niestety, jakby nie jadł i tak podłoga zostaje zabrudzona :/... Również podaję mu "rozgniecione warzywa" łyżeczką, ale palcami do buziaka żeby się najadł, ale pozwalam mu się bawić - ma z tego tyle frajdy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też daję mu niektóre rzeczy do ręki, np. dużo radości sprawia mu jedzenie jabłka czy gruszki w całości, zamiast pociętej na kawałki. Nie wszystko jednak nadaje się do jedzenia palcami, a wolę żeby zjadł, niż żeby wszystko wylądowało na podłodze... A teraz chyba muszę nastawić się na częstsze mycie podłogi, bo Tadeusz próbuje sam władać sztućcami:D

      Usuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...