Post dotyczący porodu i pobytu w szpitalu pojawił się na blogu tuż po narodzinach Tadzia, ale dziś wracam myślami do tego czasu w ramach akcji #lepszy poród -
pragnę podzielić się swoim doświadczeniem, ku pokrzepieniu serc tych
kobiet, które boją się porodu, tak samo jak ja bałam się, kiedy po raz pierwszy znalazłam się w szpitalu. Normalny lęk przed nieznanym.
Psychicznie nastawiłam się na kilkanaście godzin spędzonych w męczarniach na porodówce, u boku narzeczonego. Z personelem, który będzie służył pomocą i dobrą radą. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale wierzyłam, że dam radę, bo taka moja kobieca natura...
Nie mogliśmy narzekać. Na bieżąco informowano nas o wszystkim, wiedzieliśmy co będzie następowało po sobie. Niezbędne dokumenty były wypisane. Na wszystko wyraziliśmy zgodę. Rozpoczęła się się pierwsza próba wywołania porodu. Pierwsza i ostatnia za razem. Nie zdążyłam nawet dobrze poczuć poważnych skurczy. Spadek tętna - decyzja o cesarskim cięciu.
Tu skończyła się moja rola. Zniknęło to co sobie wyobrażałam, pozostało zdać się na szpitalny personel medyczny. Nie mogłam od razu zobaczyć syna. Musiałam poczekać 6 godzin, by móc pierwszy raz karmić do piersią. Nie mogłam się doczekać, ale byłam spokojna, wiedziałam, że oboje jesteśmy w dobrych rękach. Lekarza i położne byli pełni empatii i profesjonalni. Szybko stanęłam na nogi i byłam pewna, że ze wszystkim dam sobie radę. Byłam szczęśliwą mamą, gotową stawić czoło macierzyństwu. Nie bałam się jednak poprosić o pomoc i pytać. Wiedziałam, że jeśli tylko będę potrzebowała wsparcia, otrzymam je. Usłyszałam, że dobrze sobie radzę. To bardzo dodało mi skrzydeł.
Nie mogliśmy narzekać. Na bieżąco informowano nas o wszystkim, wiedzieliśmy co będzie następowało po sobie. Niezbędne dokumenty były wypisane. Na wszystko wyraziliśmy zgodę. Rozpoczęła się się pierwsza próba wywołania porodu. Pierwsza i ostatnia za razem. Nie zdążyłam nawet dobrze poczuć poważnych skurczy. Spadek tętna - decyzja o cesarskim cięciu.
Tu skończyła się moja rola. Zniknęło to co sobie wyobrażałam, pozostało zdać się na szpitalny personel medyczny. Nie mogłam od razu zobaczyć syna. Musiałam poczekać 6 godzin, by móc pierwszy raz karmić do piersią. Nie mogłam się doczekać, ale byłam spokojna, wiedziałam, że oboje jesteśmy w dobrych rękach. Lekarza i położne byli pełni empatii i profesjonalni. Szybko stanęłam na nogi i byłam pewna, że ze wszystkim dam sobie radę. Byłam szczęśliwą mamą, gotową stawić czoło macierzyństwu. Nie bałam się jednak poprosić o pomoc i pytać. Wiedziałam, że jeśli tylko będę potrzebowała wsparcia, otrzymam je. Usłyszałam, że dobrze sobie radzę. To bardzo dodało mi skrzydeł.
Każdej kobiecie życzę właśnie takiej opieki okołoporodowej, jakiej ja doświadczyłam!
Dowiedz się jakie masz prawa, a także jak stworzyć własną kartkę i przyłącz się do akcji.
Walczmy razem o #lepszyporod
Walczmy razem o #lepszyporod
Cudownie, że masz wspaniałe doświadczenia :). I cudownie, że o tym mówisz. Za dużo słyszy się o traumatycznych doświadczeniach z porodówek. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJeszcze ciągle w głowie mam gdzieś niedosyt, brakuje mi ciągłości między ciążą, a tym, że Tadziu jest na świecie, ale mimo wszystko naprawdę każdemu życzę, żeby czuł się przynajmniej tak jak ja w chwili narodzin dziecka! :)
UsuńCzekamy na opis 4 miesiaca z zycia Tadzia! :))
OdpowiedzUsuńTemat opieki okołoporodowej jest bardzo ważny w Polsce - nie lekceważmy go! A artykuł bardzo ciekawy :) Chętnie będę tutaj zaglądać :)
OdpowiedzUsuń