poniedziałek, 15 grudnia 2014

Strzeżonego Pan Bóg strzeże

Świat dla dziecka jest wielki i nieznany, a czasem przez to może być również niebezpieczny. Zagrożenia podzielę na 3 podstawowe grupy. Po pierwsze zagrożenia domowe, na przykład narożniki, o które można rozbić głowę czy schody, z których można spaść. Sklepy oferują zaślepki do gniazdek, zaczepy na drzwi, które sprawiają, że nie przytrzaśniemy paluchów czy bramki blokujące wyjście z pokoju et cetera. Wybór gadżetów w kategorii bezpieczeństwo jest spory. Warto zminimalizować ryzyko domowej afery.
Druga grupa to zagrożenia społeczne, na które przyjdzie czas, kiedy wypuścimy nasze pociechy pierwszy raz spod matczynych skrzydeł. Zawsze znajdzie się ktoś komu nie będzie pasowało, że masz niedowagę, nadwagę, rude włosy, zielone buty czy pieprzyk na poliku czy skośne oczy. Dorosły w takiej sytuacji może pokazać środkowy palec, ale dziecku trzeba wytłumaczyć, że to nie stanowi najmniejszego problemu. Nie mówiąc już o problemie pedofilii, nauczycielach, którzy minęli się z powołaniem czy handlarzach narządami. To też niestety zagrożenia z grupy drugiej, do jednego wora. I trzecia grupa, na której dziś chcę się skupić - zagrożenia przestrzeni miejskiej.

Nigdy nie wiadomo, gdzie czyha niebezpieczeństwo!
A z zagrożeniami jest tak, że najlepiej ich unikać!

Dziecko nie zna życia, dopiero się uczy i poznaje świat. Rodzice, w pierwszej kolejności, są od tego żeby mu w tym pomóc. No, ale niestety nie wszyscy biorą na poważnie zagrożenia bezpieczeństwa wynikające z ruchu ulicznego - co doprowadza do furii tatę Tadzia, który spędza wiele godzin w aucie czy na motorze. I wie, że nie zawsze kierowca, szczególnie początkujący przewidzi zachowanie pieszego i zareaguje na czas. O tragedię nietrudno!
Wina czyja? Kierowcy.
Paaaanie, jeżdżą jak piraci, takim to prawo jazdy powinni pozabierać.
Przecież nie matki, która pisze smsa i puszcza dziecko samopas przy ruchliwej ulicy.
Czyja wina? Kierowcy.
Paaanie, nie patrzą na drogę, jedzie taki, spieszy mu się, nie widzi, ze ludzie idą.
Przecież nie matki, która wychodzi na przejście dla pieszych, chociaż jadą samochody. Daleko, nie daleko? Kierowca reaguje. Droga hamowania. Zdąży, nie zdąży? Nie wiadomo. Pierwszy i tak wyjeżdża wózek, bo przecież matka pcha to jeszcze na chodniku stoi, kiedy wózek już na jezdni...
Wina czyja? Kierowcy.
Paaaanie, prawo jazdy ma i myśli, że może wszystko, ludzi porozjeżdża.
Przecież nie matki co idzie mostem. Chodnik wąski, droga ruchliwa. Matka przy barierce, a dziecko od ulicy. Najlepiej tip-topami po krawężniku, może go samochód nie zahaczy.
Wina czyja? Kierowcy.
Paaaanie, człowiek się spieszy, takie czasy, jak samochodem to szybciej będzie, mógłby ustąpić komuś co pieszo czy autobusem, a tak tragedia!
Przecież nie matki, co spieszy się i nie zaczeka na zielone światło. Co spieszy się i nie wytłumaczy, że trzeba się rozejrzeć i przejść po pasach. Nie matki, która biegnie przez środek dwupasmówki z dzieckiem, które ledwo nadąża przebierać nogami. Może zdążą na autobus. A może zginą w wypadku. Nie wiadomo.

Najlepiej umiejscowić wszystko wieczorem, ciemno albo mgliście. Widoczność ograniczona, matka zajęta wszystkim, tylko nie dzieckiem, które w każdej chwili może wybiec na ulicę, bo na przykład rękawiczka spadła czy piłka się potoczyła tam gdzie nie trzeba.
Matka mogłaby podać rękę, żeby potem ludzie nie musieli po programach interwencyjnych roztrząsać czyja wina. Paaaanie, taka tragedia. Zginęli na miejscu, dzieci takie małe, matka. A to dobra rodzina była. No, ale matka rękę ma zajętą, bo smartfona trzyma. W programie pewnie by dodali, że co tydzień z dzieckiem do miasteczka ruchu drogowego chodziła, ale akurat ten jeden raz się spieszyła. Wina kierowcy.

Uogólniłam. Nie zawsze wina matki, czasem kierowcy - policja oceni. Bez obrazy dla matek, które trzymają dzieci za rękę i czekają na zielone światło. Chodzą po pasach i prowadzą dziecko od strony barierki. Chwała Panu, że takie są. Uff. Strzeżonego Pan Bóg strzeże!

2 komentarze:

  1. Ja mam alergię na durne matki, ale tez uwielbiam babcie (nie takie z Alzheimerem, tylko niby kojarzące), które nie panują nad dzieckiem i ono robi co chce a ona idzie i drze się za nim.
    Sytuacje ostatniego czasu do selekcji rodziców i dziadków:
    Jakiś czas temu przy Plasu Wolności coś tam było organizowane, a babcia z dzieckiem była z przeciwnej strony przy księgarni i a ten mały chciał tam iść ( dziecko ze 4 lata) a babcia do niego, ze ma iść tylko uważać a ona tam przyjdzie. Dziecko wyskoczyło między autami i przebiegło na drugą stronę. Mało zawału serca nie dostałam...

    Kolejne, tym razem super tata. Dziecko stoi na ławce koło pizzerni i skacze po niej, maluszek, góra 2 lata, w wielkim kombinezonie, a tata się bawi telefonem z przeciwnej strony ławki (takie połączone ławki ze stolikiem). Koło ławki stojak na rowery, szyba, ale co tam...

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie urzeka Twoje zaangażowanie na zdjęciu i wylana mina Tadzika :D
    N.

    OdpowiedzUsuń

Zobacz też:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...